Temat: Knajpa pod gołym niebem Sob Gru 27, 2014 11:29 pm
Do knajpy prowadzą dwie białe kolumny, owinięte zielonym bluszczem. Całość ogrodzona jest wysokim, drewnianym płotem pomalowanym na kolor śnieżnobiały, który zakańcza się kątem prostym. To daje niewielki daszek, który z każdych stron posiada co najmniej trzy metry - tyle, by okryć bar i siedzenia. Prawie że wszędzie można zobaczyć białe świeczki zapachowe w szklanych pojemniczkach oraz przeróżne lampiony zwisające z zakończeń płotu. Wszystko daje niesamowite wrażenie nocą, kiedy to wszystko zostaje zapalone. Z tego powodu knajpa jest otwierana zazwyczaj pod wieczór, by móc oddać swoją magię. Na samym środku knajpy znajdują się drewniane stoliczki i krzesła, przy których mogą usiąść klienci. Znajdują się one na trawie, ale niedaleko nich na ziemi widoczna jest kamienna, biała ścieżka, która prowadzi nas do baru. Można tam zamówić nie tylko alkohol, ale i jedzenie, jednak bez żadnego szału. W końcu nie jest to żadna restauracja, a zwykła knajpa.
Mads Tańczący z wiatrem
Liczba postów : 41 Data dołączenia : 31/01/2015
Temat: Re: Knajpa pod gołym niebem Nie Lut 01, 2015 5:03 pm
Od samego początku, kiedy tylko przyszedł na zmianę, miał dziwne wrażenie, że dzień będzie wyjątkowo męczący. I faktycznie był. Ludzie, jak nigdy wpełzli do baru koło siedemnastej, rozsadzając swoje cztery litery na miękkich kanapach, a kelnerzy ledwo nadążali z zamówieniami. Popołudniowi alkoholicy – raczej byli rzadkością, dlatego też lekkim zdziwieniem było dla niego, kiedy większy tłum zapełnił mu prawie cały lokal. Dopiero po dziewiętnastej trochę się rozluźniło i można było odetchnąć. Ludzie już tak się nie przetwierali, ani nie smęcili. Zajął się sprzątaniem całego tego syfu, który zrobił się tuż za ladą, kiedy wódka lała mu się po palcach, a z nich wprost na ziemie. Taki dostatek. Chwycił za mopa niczym rasowa sprzątaczka i ścierał rozlany alkohol zanim jakiś inny barman wywali się na śliskiej posadzce i zaryje łbem o kafelki. Jeszcze tego mu brakowało, aby ktoś zapaskudził mu świeżo umytą podłogę krwią. No dobra, mniejsza. Zero marudzenia. Tak, dziś to sobie obiecał. Nie mógł wiecznie patrzeć spode łba na innych pracowników tylko dlatego, że jego chęć do pracy równa się zeru, bo oni nie rozumieli najprostszych komunikatów. W końcu zaczepił go jakiś mężczyzna, którego wcześniej nie widział tuż przy barze. Trochę zdezorientowany rozejrzał się na boki, jakby ten w fascynujący sposób teleportował się tuż przed jego nos. Z nikłym uśmiechem przywitał go i zadał standardowe pytania odnośnie wyboru alkoholu. Wszystko pięknie podał pod nos wcześniej wspomnianego osobnika, który najwidoczniej potrzebował darmowej porady psychologicznej. Czemu ludzie robili sobie z nich swoich powierników? Czemu nie pójdą do kościoła, skoro mają nagle wielką potrzebę uzewnętrzniania się?! Ghrr. Z cierpliwością anioła przysłuchiwał się ględzeniu klienta, potakując mu i co rusz dolewając wódki do kieliszka. Chociaż trochę zarobi na jego niedoli. Paskudnie to brzmi, jednak bardzo prawdziwie. W barach wydawało się najwięcej pieniędzy, gdyż osoba pijana nie kontrolowała własnej rozrzutności. Zwłaszcza względem barmanów, którzy okazywali się bardzo miłymi i uroczymi młodzieńcami.
Edgar Rzep
Liczba postów : 55 Data dołączenia : 27/01/2015
Temat: Re: Knajpa pod gołym niebem Nie Lut 01, 2015 5:22 pm
Było już dobrze po dwudziestej i szef wyrzucił Edgara z miejsca jego pracy. Nie, nie, nie zwolnił go. Mężczyzna tak bardzo lubi swoją pracę, że może tam robić nawet na trzy zmiany. Jego kierownik jednak uznał, że kiedyś musi odpoczywać i nie może tak dużo pracować, bo i tak już dużo robi dla sklepu. Poszukując alternatywy działań, czegoś ciekawego co mógłby porobić, błąkał się po mieście jak bezdomny pies. Mógł zrobić teraz cokolwiek, naprawdę. Byleby mu się już nie nudziło. Nienawidził tego stanu, gdy tak bardzo się mu nudziło, że po prostu miał ochotę patrzeć w sufit i nic nie robić. Przecież musi coś brać od życia, jest jeszcze młody. W końcu natrafił na „Knajpę pod gołym niebem”. Jeszcze tutaj nie był, więc może mógł odkryć właśnie jakieś fajne, ciekawe miejsce. Pomyślał sobie tylko „Ku przygodzie!” i skierował się od razu w stronę baru. Miejsce ogólnie bardzo mu się podobało, a o tej porze wyglądało ślicznie. Usiadł przy barze. Za nim stał barman o bardzo śmiesznej fryzurze. No, może nie śmiesznej, a nieco dziwnej jak na mężczyznę. Kobieta to na pewno nie była, ponieważ ten człowiek ma za mocne rysy twarzy jak na płeć piękną. Zresztą tutaj kobieta to rzadkość. Przyciągnął do siebie popielniczkę i zapalił papierosa. Miał przy sobie swoje ulubione Winstony jagodowe. Bez nich praktycznie nie może żyć. Czy to uzależnienie, czy tylko wieczór silnego, niezależnego faceta? Chwilkę sobie popalił, po czym odezwał się: - Whisky, poproszę! Najlepiej z lodem - tak, to był wieczór silnego i niezależnego faceta. Może jakby spotkał kogoś równie silnego i niezależnego co on to pewnie byłby w związku. No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Mads Tańczący z wiatrem
Liczba postów : 41 Data dołączenia : 31/01/2015
Temat: Re: Knajpa pod gołym niebem Nie Lut 01, 2015 5:50 pm
Czasem faktycznie mógł być brany za dziewczynę przez swoją śmieszną fryzurę – którą swoją drogą uwielbiał – jednak bystry obserwator łatwo odrzucał podobne stwierdzenia, gdyż po dłuższym skupieniu na nim uwagi widać było gołym okiem, że jest facetem. No może, nie zawsze było to tak oczywiste dla każdego oka, gdyż pijani ludzi widzieli najwcześniej w nim, to co chcieli. Z cierpliwością uporał się z klientem, który truł mu bez przerwy o swojej beznadziejnej pracy, by nagle zasnąć głową na barze. Fascynujący widok, fascynujące zwłoki, które będzie musiał sprzątnąć przed zamknięciem baru. Zapewne znowu wszystko zostanie na jego głowie, bo pracownicy niczym szczury uciekną do swych nor. Dopiero teraz zerknął na kolejnego przybysza, którego nigdy dotąd tutaj nie widział. Zazwyczaj pamiętał stałych bywalców, a ten musiał z czystego przypadku zajrzeć właśnie tutaj. - Już, już – rzucił mimowolnie, zaraz sięgając po butelkę z whisky i nalał do ciężkiej szklanki, którą podsunął palcami. Przyjrzał się uważnie nowemu gościowi, skupiając cały swój wzrok na jego ustach. Często łapał się na tym, aby tego nie robić, jednak to było silniejsze. Im bardziej starał się nad tym zapanować, tym bardziej się denerwował, a wtedy stukał palcami. Musiał coś ze sobą zrobić. Zdecydowanie. - Pierwszy raz u nas, prawda? – zapytał, uśmiechając się lekko. Rozejrzał się po lokalu, stwierdzając, że może sobie pozwolić na chwilę normalnej rozmowy z człowiekiem, bo nikt nie zamierzał zdewastować mu lokalu, ani nawet nasikać na kolumny. Oczywiście, takie rzeczy tutaj zdarzały, kiedy ludzie mieli za dużo we krwi procentów. Jednak dla blondyna podobne widoki wcale nie były nowe. Przywyknął do nich na tyle, żeby przestać jakoś szczególnie emocjonalnie na nie reagować. Chociaż nie przyzna się głośno, że jak ma kiepski dzień to potrafi nawet przywalić z mopa po pustym łbie.
Edgar Rzep
Liczba postów : 55 Data dołączenia : 27/01/2015
Temat: Re: Knajpa pod gołym niebem Pon Lut 02, 2015 11:33 am
Zwykle barmani przesuwają szklanki z trunkami jednym, mocnym ruchem ręki, a ten zrobił to jak najdelikatniej prawie opuszkami palców. Zdziwiło to Edgara i jednocześnie ucieszyło, że trafił gdzieś gdzie coś go jeszcze może zadziwić i zafascynować. Mężczyzna był dziwny, ponieważ zwracał na takie rzeczy uwagę. Patrzył nawet na to w jaki sposób ktoś pali papierosy i czy robi to ładnie. Dziwne, prawda? Pomieszał delikatnie whisky robiąc okrężne ruchy szklanką, powąchał je, a pod koniec wziął jednego, malutkiego łyka na degustację. Mieli nie najgorsze, aczkolwiek Edgar pijał lepsze, ale przecież nie będzie tego mówić głośno. Nie każdy bar stać na whiskacze z górnej półki. Znowu zaciągnął się papierosem. Wypuścił dym z ust bardzo flegmatycznie, jakby delektował się każdą sekundą siedzenia przy barze i picia. Poczuł na sobie wzrok barmana, wkurzało go, gdy ktoś się mu tak przygląda. Nie wiedział co wtedy robić. Czy udawać, że nie widzi, czy może się uśmiechać. Problemy mężczyzny, takie trudne. Upił jeszcze jeden łyk ze szklanki i odpowiedział: - Tak. Trafiłem tutaj w sumie przypadkiem, ale chyba będę tutaj bywał częściej. Podoba mi się atmosfera panująca w tym lokalu - pochwalił z uśmiechem i wrócił do swojego whisky i papierosa. Właśnie dla takich chwil chciało mu się żyć.
Mads nie włożył w podanie drinka specjalnie dużej siły. Puknął w szklankę palcami, która gładko powędrowała pod nos przybysza. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo niegrzeczne jest jego uporczywe gapienie się na nowego. Trochę zbyt często zapominał się, że ludzie nie lubią być obserwowani. A on podobnie, jak Edgar uwielbiał wyłapywać u innych najdrobniejsze szczegóły. To, co dla innych było absurdalne dla niego stanowiło niezwykłe odkrycia. Może, dlatego dłużej zawiesił wzrok, kiedy ten upił łyka? Sprawdzał, jak chłopak układa usta i wolno przełyka, a on oczami wyobraźni widział ścieżkę od warg aż po przełyk. - Jest dość przyjemnie, chociaż nie zawsze – powiedział, wzruszając ramionami i wracając do swojej pracy. Dał gościowi spokojnie delektować się whisky, za którym swoją drogą, nie przepadał. To nie był jego ulubiony typ alkoholu – lubował się w winach. Chociaż szczerze powiedziawszy do najmocniejszych zawodników nie należał. Był zbyt ekonomiczny. Dwie butelki wina potrafiły go powalić na deski ciosem przez nokaut. Zajął się swoją robotą, czyli jak na filmach polerowaniem szkła. Ale najpierw mycie. Nalał do zlewu trochę wody, mając na oku cały bar. W końcu to on odpowiadał za zmianę, kolejne burdy i potłuczone okno wiązało się z pokryciem strat z jego kieszeni. Właściciel miał już dość dziwnych przypadków, które miały miejscy wtedy, kiedy blondyn za wszystko odpowiadał. On sam twierdził, że wszystkiego mieć nie można. Albo ten chce dobrze zarobić i mieć stałych bywalców, albo czepiać się o jakąś tam szybę. Zwyczajne histerie. Uporał się w końcu z brudnymi szklankami, mogąc je w spokoju polerować. Czasem nawet jakiś pijak przyszedł po dolewkę. W końcu ludzie z wolna zaczynali się rozchodzić. Nawet nie wiedział, kiedy, a zrobiło się grubo po dwudziestej. Jeszcze jakiś czas temu, dałby sobie rękę uciąć, że było południe. Czyżby praca pochłonęła go na tyle, że zapomniał o bożym świecie? Mh. Śpiący trup przy ladzie, nie drgnął od tamtego momentu ani na chwilę. Będzie musiał kogoś poprosić o pomoc w usunięciu go. - Podać coś jeszcze? – zapytał Edgara, dopiero teraz na nowo irytując go swoją osobą. Nie miał w zamyśle znęcanie się nad klientami, po prostu, jak każdy dobry pracownik wykonywał swoją robotę.