Minęła szósta po południu. Ignacy wyjątkowo wystrzelił z instytutu jak z procy, niemal równo ze wskazówką sekundową, która w końcu dobiła do dwunastki. Tego dnia robota kompletnie mu się nie kleiła. Snuł się po sterylnych, białych korytarzach w sterylnym, białym kitlu i zaglądał do sterylnych, białych laboratoriów. Obserwował szczury doświadczalne, starał się notować wnioski w swoim skoroszycie. Próbował zaprogramować skomplikowaną sekwencję białek i fragment RNA, ale nie mógł zebrać myśli. Miał trudności ze skoncentrowaniem się i skupieniem wzroku na monitorze. Wciąż tylko nerwowo poprawiał okulary, szedł do kuchni, marnował kilka minut przy czajniku lub ekspresie do kawy, wracał do swojego stanowiska, bujał się chwilę na fotelu, wstawał i kontynuował swoją bezcelową wędrówkę po miejscu pracy. Był wyjątkowo niezadowolony ze swojego braku produktywności. Mossakowski potrzebował zatem jakiegoś rozweselacza, czegoś, co poprawiłoby mu nastrój. Był piątek, na zewnątrz mimo prószącego wokół śniegu, otaczały go tłumy młodych ludzi kłębiących się w gwarnych grupkach. Jednak z jakiegoś powodu ich roześmiane twarze i podekscytowane rozmowy jeszcze bardziej działały mu na nerwy. Chłopak wbił zatem ręce w kieszenie i głębiej skulił głowę w ramionach, chowając się bardziej w swoim kraciastym szalu. Zostawił swój motor pod instytutem, postanowił, że się przejdzie. Nogi zaniosły go do przytulnie wyglądającego klubu, z którego okien biło ciepłe światło. Łoś zajrzał do środka z ciekawością. Z wnętrza dobiegała go cicha muzyka, a po klubie nie kręciło się zbyt wiele osób. Zanim Ignacy wszedł do środka, zerknął jeszcze na jarzący się nad wejściem neon i pchnął oszklone drzwi. Natychmiast otoczyło go przyjemne ciepło i jazz. Rozejrzał się powoli. Kilka osób siedziało przy stolikach, ale przy ladzie stał tylko barman, czyszczący szklanki (bardzo przystojny swoją drogą). Generalnie było dosyć pusto. Naprzeciwko baru, na lekkim podwyższeniu imitującym scenę, grała kapela składająca się z kilku jazzmanów o znudzonych minach. Niemniej, szło im dosyć nieźle. Łoś, całkiem kontent, że znalazł wreszcie miejsce, w którym uspokoi swoje zszargane wyjątkowo nerwy i się odpręży, rozerwie, zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku, po czym podszedł do baru, posłał zmęczony uśmiech obsługującemu go mężczyźnie, albo nawet bardziej chłopakowi i zamówił niemieckie ale. Oparł się o bar i utkwiwszy wzrok w muzykach, pociągnął łyk z butelki, rozkoszując się goździkowo - cytrusowym aromatem piwa. Powoli uchodziło z niego całe napięcie.
Gustav Niewyżyty chemik
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 17/02/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Pią Mar 06, 2015 10:24 pm
Dzień jak co dzień można rzec. Kolejne badania prowadzące jak na razie donikąd, brak większego postępu, ale nie można było się od razu poddawać. Gustav od szóstej rano będąc na nogach, po kilku kawach, powoli zaczął odczuwać zmęczenie całą pracą, choć prawdą było, że sam sobie to zafundował. Nie musiał wstawać tak wcześnie i pracować tak długo, ale chciał. Jego leniwa strona tego dnia o dziwo zamilkła, ale nie ma co się dziwić. I tak nie miał z kim czego robić, na siłownię jakoś nie miał zbytnio ochoty, dlatego też skupił się na badaniach nowych leków. Musiał też załatwić jedną sprawę z naukowcem innego wydziału, ale ten zniknął szybciej niż Szwed się spodziewał. Dla niego godzina szósta po południu to dopiero...szósta po południu, a już na pewno nie czas na wybieganie z pracy jakby się zostawiło kilka godzin wcześniej żelazko na gazie. Bez konsultacji nie mógł dokończyć badań. Przebrał się, robiąc sobie wolne na resztę dnia i wyszedł z budynku. Jak wczesniej było wspomniane nie miał co robić ani z kim, na siłownię sił nie miał, udał się więc do przytulnego i relaksującego miejsca, jakim był jazzowy klub niedaleko roboty. Wszedł do środka, od razu słysząc przyjemne dla ucha rytmy. Wolał chodzić do filharmonii na koncerty muzyki klasycznej, ewentualnie na koncert rockowy w plenerze, ale jazz miał w sobie to coś, czemu odmówić nie mógł. Jazz był jak, w przypadku biseksualisty, każda olśniewająca wyglądem osoba, posiadająca zarówno idealne wymiar jak i aksamitny, w mniemaniu Gustava, a także zniewalający głos. Wracając jednak do rzeczywistości, blondyn zamówił na razie bezalkoholowy napój i przysiadł niedaleko sceny wsłuchując się w dźwięki jazzmanów.
Moose Zwierzyna Łowna
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 12/01/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Sob Mar 07, 2015 8:22 pm
Ignacy bardzo szybko się rozluźniał w tej przyjemnej atmosferze - dźwięki jazzu pieściły jego ucho, a wysokiej jakości piwo jego kubki smakowe. Było ciepło i miło. Sielanka. Łoś nie mógł chcieć niczego więcej. Zmęczenie opuszczało go, a umysł odpoczywał. Bezmyślnie wpatrując się w scenę chłopak mimowolnie zaczął myśleć o swojej pracy. Nie przywykł do tak szybkiego uciekania z instytutu. Rzadko kiedy nie zostawał po godzinach. Zdarzało mu się nawet spędzić przed monitorem albo mikroskopem całą noc (w swojej szafce miał zapasowy komplet ubrań i szczoteczkę do zębów), więc ta sytuacja była dla niego czymś niezwykłym, nowym. Nic nie mógł poradzić na to, że jego umysł wrócił do nierozwiązanego przez niego problemu. Siedział tak chwilę zastanawiając się nad rozstrzygnięciem owej kwestii. Trybiki w jego głowie pracowały coraz szybciej i szybciej. Sam fakt, że myślał, natychmiastowo poprawił mu humor po dniu, kiedy nic mu się nie kleiło. Może i był leniwy, ale z pewnych względów nie można było nie nazwać go pracoholikiem. Na przykład nierozwiązany problem strasznie mu ciążył i okropnie go męczył - solucja zaś albo nawet sam koncept dawały mu niesamowitą satysfakcję. Mossakowski nawet sam nie zauważył kiedy wstał i zaczął snuć się po sali z wyrazem całkowitego zamyślenia na twarzy. Kiedy chodził, lepiej mu się myślało. I wtem - eureka. Nagle go olśniło. Szybko odstawił butelkę swojego ale na najbliższy stolik, a z tylnej kieszeni spodni wyjął nieco zmiętą kartkę i długopis (przyrządy te zawsze miał przy sobie, w razie właśnie takich nagłych wypadków) i na stojąco natychmiast zaczął zapisywać to, co przyszło mu do głowy, oparłszy się o stolik, jaki wylosował dla niego przypadek. Kiedy całą ideę podsumował przerażająco wyglądającą całką, podniósł wzrok. Wyraz jego twarzy szybko zmienił się z radosnej pasji i niezwykłego oświecenia na niekryte i szczere zaskoczenie. - Och - wyjąkał, wracając do siebie po totalnym oderwaniu o rzeczywistości. Przed nim majaczyła znajoma twarz. Zamrugał chwilę oczami, aby szybciej ogarnąć rzeczywistość i spędził liczby ze swoich powiek. W osobie siedzącej tuż przed nim, przy stoliku, który nieświadomie wybrał na swoje miejsce pracy, rozpoznał Gustava - naukowca z wydziału chemii. Jego zespół nie raz i nie dwa współpracował ze sztabem, w którego szeregach był Łoś. - Nie sądziłem, że cię tu spotkam - powiedział do niego chłopak uśmiechając się lekko. Szansę na powitanie przegapił, to postanowił już do tego nie wracać, żeby nie było specjalnie niezręcznie. Schował kartkę i długopis z powrotem do kieszeni i usiadł koło Szweda, chwyciwszy ponownie w swoje dłonie butelkę piwa, w dwóch trzecich opróżnioną. Pociągnął łyk i dodał po krótkiej pauzie: - Nie przypuszczałem, że lubisz takie miejsca. Łypnął na mężczyznę z iskierką zainteresowania w oku. Nie wyglądał na fana jazzu. W ogóle, ostatnimi czasy jazz nie był specjalnie popularnym gatunkiem. Wszyscy zwariowali na punkcie muzyki elektronicznej, co dla Ignacego było czymś wręcz absurdalnym.
Gustav Niewyżyty chemik
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 17/02/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Czw Mar 12, 2015 12:23 am
Jak to się stało, że w jeden dzień Gustav został największym pechowcem ze wszystkich jakich w życiu spotykał? Co tam po zostaniu oblanym przez samochód w czasie deszczu, kto by się przejął ubrudzoną koszulą przez majonez z kanapki; przewrócenie się na skórce od banana to pikuś. Szwed miał gorzej. Robiąc sobie resztę dnia wolną od pracy, chcąc się zrelaksować przy naprawdę usypiających melodiach jazzowych musiał spotkać osobę, której jak nienormalny szukał. A gdzie szukał? Kiedy był w pracy! A dlaczego jej nie znalazł? Bo ów osoba wybiegła z budynku, w którym obaj prowadzili badania, niczym dziki osioł (w tym przypadku dziki łoś) uciekający przed głodnymi ludźmi! -Ciebie także miło widzieć.-stwierdził nieco zażenowany tą sytuacją, aczkolwiek przywitanie było prawdziwe. Mógł w końcu z mężczyzną porozmawiać o tym, o czym chciał tego dnia. Na razie jednak nie poruszył tematu zadań, bo obaj wyszli z roboty żeby nie mieć z nią nic wspólnego przynajmniej parę godzin. -Co tak właściwie robiłeś, zanim wpadłeś na to, że atakujesz czyjeś miejsce relaksu?-spytał po chwili, bo skoro taka a nie inna sytuacja miała miejsce, mógł z ciekawości drążyć temat, przynajmniej w jego mniemaniu. Choć nawet jeśli chłopak nie chciałby mu wyjawić swojego przebłysku geniuszu, jakoś by to z niego wyciągnął. Po alkoholu lub też nie, każda metoda prowadziłaby do jednego - odpowiedzi na pytanie Gustava. Oczywiście nie byłoby w tym żadnej przemocy, bo w końcu...kto normalny zniżyłby się do drastycznych posunięć dla takiej błahostki.
Moose Zwierzyna Łowna
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 12/01/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Wto Mar 17, 2015 1:40 am
Łosiowy poziom szczęścia natychmiastowo się podniósł, po jego świetnym pomyśle. Z poprawionym humorem szczerzył się zatem głupkowato i raźnie popijał swoje piwo. Już było mu całkiem dobrze. A znajoma twarz nie ujmowała piękna temu wieczorowi, wręcz przeciwnie. Ignacy jednak miał ochotę na spędzenie go nie w samotności, a właśnie z kimś znajomym. Chłopak uśmiechnął się przepraszająco do Gustava i w zakłopotaniu potarmosił swoją różową czuprynę. Fakt, trochę głupio wyszło. No i się nie przywitał. Ale w sumie już się przyzwyczaił do tego, że takie rzeczy mu się zdarzały. Nie był zatem ani trochę zdziwiony, a zażenowanie znikło w mgnieniu oka. Znów radosny mógł prowadzić interesującą rozmowę i wrócić do bycia towarzyskim. Na pytanie Szweda machnął ręką. - To nic ważnego - mruknął. - Do pracy. Starałem się właśnie dzisiaj to zrobić, ale... Mossakowski urwał i wzruszył ramionami. Nieszczególnie mu się uśmiechało mówienie o pracy podczas relaksu, ale skoro chemika to interesowało... Osobiście wolałby zagrać w coś albo porozmawiać o jakichś błahostkach, coby się odstresować. - Co o nich myślisz? - zapytał nagle, głową wskazując na jazzmanów. Szło im całkiem nieźle, mimo tych ich beznamiętnych min. Nieźle, a na pewno całkiem dobrze jak na obecne czasy, kiedy granie na instrumentach nie było już takie popularne jak kiedyś. W końcu Ignacy dopił swoje piwo i zamówił kolejne. Przystojny barman po chwili postawił przed nim odkapslowaną butelkę, a chłopak wbił swoje spojrzenie w znajomego. Naprawdę był całkiem zaskoczony, że go tu spotkał. Naprawdę nie sądził, że bar tego typu może przykuć uwagę Szweda.
Gustav Niewyżyty chemik
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 17/02/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Nie Mar 29, 2015 10:25 pm
Jego uwagę od rzeczy związanej z pracą, jakoś udało się odciągnąć innym tematem. Spojrzał na jazzmanów, chwilę się zastanawiając nad ich grą. Nie był ekspertem w tego typu muzyce, ale i jego zdaniem i tak mogłoby być lepiej. -Da się ich słuchać. Nie denerwują, nie są za głośni, można odpocząć po robocie.-odpowiedział, wzruszając ramionami.-Chociaż zwykle słucham zupełnie innej muzyki, to nie jest źle. Muszę przyznać, że nie wiem co mnie podkusiło, żeby tu wejść. Może to ten wystrój.-w tym też momencie rozejrzał się, choć nie widział nic nadzwyczajnego. Nie było nic co by tak naprawdę przykuło jego uwagę. Może i mieli przystojnego barmana, ale co po nim jak tylko za tym barem siedzi i alkohol rozdaje. Ni dotknąć, ni obejrzeć go sobie dokładniej. -Tak właściwie...od dawna chciałem spytać. Włosy masz naturalne czy farbowane? Bo szczerze, na świecie jest tyle dziwactw, że nic mnie nie zdziwi. Nawet różowe włosy.-uśmiechnął się do Mossakowskiego miło.
Moose Zwierzyna Łowna
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 12/01/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Wto Mar 31, 2015 11:37 pm
Było dokładnie tak, jak sądził. Rzeczywiście Gustav nie wyglądał mu na miłośnika tego typu muzyki, co sam potwierdził. Łoś pokiwał w odpowiedzi głową uśmiechając się lekko. - To prawda. Są całkiem odprężający, choć wirtuozami bym ich nie nazwał - zaśmiał się cicho. - Ku czemu w takim razie się bardziej skłaniasz? - Zapytał Łoś obracając w palcach butelkę i wpatrując się z Gustava badawczo. Nie było to całkiem tak, że pytał, bo chciał być grzeczny - właściwie naprawdę chciał wiedzieć. Z jakiegoś powodu Ignacy nie mógł do końca rozgryźć Szweda. Był jakiś taki tajemniczy; Mossakowski oczekiwał, że mile go zaskoczy. Na pierwszy rzut oka mężczyzna nie wyglądał mu na takiego, co w ogóle słucha muzyki, albo może jeśli już, to klasyków sprzed setek lat, ale miał przeczucie, że to wrażenie jest błędne. A że miał duszę badacza, odkrywcy, chciał się dowiedzieć prawdy, której to, jeśli chodzi o ludzkie gusta i przyzwyczajenia, nie zawsze można być di do końca pewnym i którą nie zawsze można odgadnąć. Po chwili jednak padło pytanie ze strony Gustava. Moose zaśmiał się radośnie, choć może odrobinę nerwowo, bo to z jakiegoś przedziwnego powodu nieco go speszyło. Lekki rumieniec wystąpił na jego ciemne i wydatne policzki pod roześminaymi oczami, kiedy odpowiadając na pytanie potarmosił swoją czuprynę. - Są całkowicie sztuczne. Farbowane - uśmiechnął się nieśmiało, co do niego wcale nie pasowało. - Naturalnie jestem brunetem. W gruncie rzeczy nie bardzo wiedział, dlaczego to pytanie tak go zaskoczyło i tak onieśmieliło, jak i nie wiedział, czemu w zasadzie zmienił kolor włosów. Farbował je już właściwie od momentu, kiedy skończył szesnaście lat - był to okres jego młodzieńczego buntu, kiedy zrobił sobie pierwszy kolczyk. Rok później wytatułował sobie plecy. I również farbowanie mu jakoś weszło w nawyk. Przyzwyczaił się do tego różu i go lubił. Miał wrażenie, że z ciemnymi włosami nie byłby sobą. Plus, różowe kłaki sprawiały, że się wyróżniał, choć Ignacy był pewien, że to nie zdobycie uwagi miałoby być jego głównym celem w farbowaniu się. - Wciąż jestem jeszcze młody i głupi - zażartował już z właściwą dla siebie pewnością i łobuzerskim uśmiechem. Rzucił to też w ramach może usprawiedliwienia, gdyby spotkał się z dezaprobatą? Chociaż właściwie jak zwykle się nad tym nie zastanawiał - po prostu palnął, co mu pierwsze do głowy przyszło. Przy tym wszystkim sukcesywnie opróżniał butelkę swojego mocnego piwa, rozkoszując się obecną w nim gorączką i innymi aromatami. Tak, można było go nazwać koneserem, albo przynajmniej amatorem. Ale to podejście nie tyczyło się tylko piwa bądź alkoholi, ale w zasadzie wszystkiego.
Gustav Niewyżyty chemik
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 17/02/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Czw Kwi 16, 2015 7:54 pm
Pytanie o muzykę, jakiej słucha, puścił bez odpowiedzi. Nie miał powodu bardziej się otwierać przed chłopakiem jak na razie, a takie małe szczególiki zawsze mogą wprowadzać element tajemniczości, na której Gustavowi zależy. Po odkryciu wszystkich kart nie ma po co dalej grać. -Chętnie bym Cię zobaczył jako bruneta. Wyglądałbyś zapewne równie ciekawie co w różu. A może i ciekawiej.-mruknął przyglądając mu się i próbując jakoś wyobrazić sobie inny kolor na głowie Łosia niż ten...damski. W końcu sięgnął do jego kłaków i obejrzał badawczo kosmyki, które zdołał utrzymać w palcach. Nie krępował się nigdy przed takimi ruchami, a jeśli onieśmielał tym towarzysza to nawet lepiej. Po chwili milczenia puścił włosy Mossakowskiego i rozsiadł się wygodniej na krześle, na którym siedział. Nie zważając na to czy można czy nie, zapalił papierosa i zaciągnął się. Na jego twarz wstąpił błogi uśmiech, jakiego miał nadzieję nie zgubić w najbliższym czasie. Bardzo spodobała mu się rozmowa i ten lekki brak śmiałości ze strony rozmówcy. Szczerze mówiąc Szwed myślał już o kontynuowaniu konwersacji nawet poza klubem jazzowym i pierwszy raz mógł stwierdzić, że praca wreszcie przydała się jemu, prywatnie.
Moose Zwierzyna Łowna
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 12/01/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Pią Kwi 17, 2015 12:30 am
Ignacy uniósł brew, kiedy nie usłyszał odpowiedzi na swoje pytanie, ale nic poza tym. Nie zamierzał naciskać. Za to teraz to go dopiero Szwed zaciekawił! Wiadomo, mogła to być zamierzona zagrywka, albo prowokacja, ale chłopak nic nie mógł poradzić na swoje zainteresowanie. A poza tym, dlaczego nie dać się prowokować? Dlatego Łoś nie zamierzał zagłębiać się w przemyślenia po co i dlaczego, tylko uśmiechnął się i szybko wrócił do rozkoszowania się rozluźnioną atmosferą. Na następną wypowiedź Gustava wzruszył ramieniem i uśmiechnął się zawadiacko. - Myślisz? Ja już się przyzwyczaiłem do tego różu. Pewnie gdybym miał go nagle zmienić na coś innego, czułbym się jakiś... Nagi - zakończył nadając swojemu głosowi zadziornego brzmienia. Pozwolił, by mężczyzna ujął w palce kosmyk jego włosów - mógł dzięki temu poczuć, że mimo wielokrotnego rozjaśniania i farbowania są zaskakująco miękkie, zadbane i przyjemne w dotyku. W odpowiedzi Ignacy obdarzył swojego towarzysza powłóczystym spojrzeniem spod swoich niezwykle długich rzęs. Tak, zdecydowanie Gustaw zaciekawiał go coraz bardziej. Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się takiego człowieka w swojej pracy. Do swoich współpracowników oraz ogólnie do naukowców zdążył już przylepić łatkę "nudnawych intelektualistów pracoholików". Nie miał nic do intelektualistów, przeciwnie, uwielbiał ludzi wykształconych, nie znosząc przy tym półgłówków, jednak jeśli się nie ma nic do powiedzenia poza naukowymi faktami ze swojej dziedziny, nie jest się ciekawym człowiekiem. I owszem, sam też był pracoholikiem. Ale, jak widać, kiedy kończył wyskakiwał na miasto, do klubu, rozerwać się, poszaleć i z kimś umówić. A że nigdy nie widywał swoich kolegów po fachu w podobnych miejscach i podobnych sytuacjach, już dawno przestał szukać znajomych w pracy. A tu proszę! Taka niespodzianka. Dopił swoje piwo i postawiwszy butelkę na stole zaczął zastanawiać się, czy nie wziąć czegoś mocniejszego, napić się porządnie. Po polsku. Ale nie roztrząsał tej myśli, będąc zaabsorbowanym swoim towarzyszem.
Gustav Niewyżyty chemik
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 17/02/2015
Temat: Re: Klub jezzowy Sob Kwi 18, 2015 1:34 am
Słowo "nagi" zadziałało jak iskra, powodując obudzenie w nim wewnętrznego płomienia. Zacisnął zęby na końcówce papierosa i zaczął przyglądać się chłopakowi jeszcze uważniej. Mossakowski prawdopodobnie popełnił jeden z największych błędów, jakie można popełnić przy rozmowie ze Szwedem, ponieważ umysł Gustava "przestawił się", w tej chwili, na coś zupełnie odmiennego od racjonalnego myślenia dla podtrzymania elokwentnej konwersacji. -Moim zdaniem nago wygląda się najlepiej. Przynajmniej jeśli jest się czym pochwalić, a taka osoba jak ty na pewno o siebie dba. Podtrzymuję więc twierdzenie, że bez ubrań wyglądałbyś bardzo ciekawie.-stwierdził, sekundę później dopiero przetwarzając własną wypowiedź. -Bez różu, to miałem na myśli.-poprawił się oczywiście, aby nie wyjść na takiego, jaki szczerze mówiąc jest naprawdę. Bycie uznawanym za tajemniczego, aczkolwiek inteligentnego oraz pracowitego chemika, jak na razie wystarczyło. Po co dopowiadać kolejne cechy. Po naprawieniu błędu zamówił coś do picia. Dokładnie rzecz ujmując był to Biały Rosjanin, przez niektórych nazywany też Białym Ivanem, bo o coś trudniejszego wolał barmana nie prosić. Jeszcze by spieprzył drinka, a tego nie chciałby doświadczyć nikt. Gustav miał swoje wybrane i sprawdzone miejsca, w których brał to czego chciał i miał pewność co do najlepszej jakości sztuki barmańskiej.