Sam wygląd tego budynku zachęca nas do zapoznania się z nim bliżej. Gdy lekko uchyli się drzwi, wita nas przyjemny zapach kawy i herbaty. Wnętrze wyposażone jest w niewielkie, białe stoliczki na dwie, a czasami na trzy osoby. Na każdym stoliku znajduje się kilka schludnie ułożonych par chusteczek. Pod oknami porozstawiane są kwiaty w dużych doniczkach. Kolor ścian jest w kolorze błękitu, a twierdzi się, że ów kolor jest bardzo uspokajający. Każdy klient dostaje dobrze wyposażone menu. Znajdują się tam różniste ciasta, pączki, kawa, herbata oraz gorąca czekolada. Obsługa jest tu bardzo przyjemna, dotychczas nikt na nią nie narzekał. Jak sam widzisz, jest to miejsce dla osób, które pragną spokojnej atmosfery.
Gość Gość
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 8:13 pm
Zgodnie z wolą chłopaka zaprowadził go do kawiarni. Podczas "spaceru" odpowiedział na jego pytanie, orzekł iż przyjechał tu za pracą jak również to iż jest lekarzem, zatem nikim godnym uwagi, dla młodego człowieka jakim był Daniel. Nie powiedział mu gdzie mieszkał, opowiedział jedynie to co wiedział o obecnym miejscu zamieszkania chłopaka. Spacer sam w sobie był przyjemny, nawet obcowanie z obcym chłopakiem sprawiało mu namiastkę przyjemności, co można uznać za ogromny sukces. To tak jakby powiedzieć iż zadowoliło się wybrednego krytyka kulinarnego daniem. Zapewne oznajmi on jedynie iż danie było znośne, w duszy jednak doznając orgazmu zmysłów. No Daniel Amadeusza do tego stanu nie doprowadził, nawet się nie zbliżał ale nie istniała i nie zaistnieje takowa osoba, która by naukowcowi tak dogodziła. Zatem trzeba się cieszyć i tym małym sukcesem chłopaka. Po dotarciu na miejsce zaprowadził chłopaka do stolika i nawet pomógł mu, niczym dobry kuzyn czy wujek zdjąć kurtkę. Nie chciał przecież by chłopak się zgrzał, przyszedł by potem, nie daj boże, do niego i kazał się leczyć za darmo. Zdjął szalik i płaszcz i ułożył je na wolnym krześle tak by nie ubrudziły się, rękawiczki wylądowały bezpiecznie na płaszczu. Tak. Idealnie. Nic im się nie powinno stać. Z kurtką chłopaka... no powiesił ją na oparciu krzesła ot tak by było. To jego kurtka w końcu. Nic ciekawego. Usiadł przy krześle i zaczął przeglądać kartę. -Co zamawiasz? Ja chyba skuszę się na szarlotkę na ciepło i herbatę brzoskwiniową. - nie patrzył na chłopaka, wolał skupić się na karcie i ewentualnej zmianie tego na co miał ochotę.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 8:40 pm
Spacer minął miło, a Daniel nie miał czasu na zatrzymywanie się i przecieranie okularów. Ale przynajmniej coś widział... Połowicznie... Ale lepiej, że nie przewrócił się ani razu! A gdyby nawet się przewrócił to najwyżej białowłosy towarzysz by ucierpiał, pociągnięty na ziemię. Można śmiało powiedzieć, że w kawiarence takie traktowanie mu odpowiadało. Im więcej uwagi mu ktoś poświęcał, tym bardziej jego ego rosło i rosło... Ach, biedny ten świat, kiedy ktoś dokarmiał takiego bachora, jakim był ten szczurzy pan. - Hmm... Mrożoną kawę waniliową, a do tego sernik z rodzynkami - powiedział, zupełnie ignorując fakt, że przyszli do tego miejsca, aby choć trochę się rozgrzać. On uwielbiał mrożone kawy... Więc teraz sobie nie odpuści i zamówi taką, a nie inną! Zresztą, duża porcja słodyczy również mu się przyda. Potrzebował w końcu węglowodanów! A nie... Wróć, on potrzebował składników odżywczych. W takim wypadku można powiedzieć, że brakowało mu w tym momencie cukrów prostych, złożonych czy jeszcze innych. Chciał czegoś słodkiego i koniec kropka - nie było na ten temat nawet najmniejszej dyskusji! Zdjął z nosa swoje okulary, oglądając je. Odsunął je od siebie, aby móc dostrzec więcej szczegółów i westchnął. - Ech... Jedyne co mi pozostaje to kupić nowe. Dobrze, że w domu mam zapasowe - powiedział, z powrotem zakładając okulary. Tak, o wiele bardziej wolał patrzeć na ludzi, kiedy chodź trochę potrafił nazwać te rozmyte plamy jako oczy, nos, usta, włosy... A nie wszędzie widzi Slendery. Chociaż mężczyzna przed nim był okazem wyjątkowym - nie dość, że wysoki, ma białe włosy... No Slender jak nic! Albo żyrafa albinos.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 9:47 pm
Był tu w sumie od niedawna i już zaczął tęsknić za domem. Tam przynajmniej mógł wszystkim na około rzucać rozkazy bez ponoszenia za nie konsekwencji. Oczywiście pragnął stołek szefa mafii, ale ten był już zarezerwowany przez jego starszego brata. Pech? Nie sądzę. Raczej zrządzenie losu i jego podły charakterek o tym zadecydowały. Zdecydowanie Rin nie nadawał się na głowę yakuzy. Był zbyt rozpieszczony i niestabilny emocjonalnie by zajmować tak wysoki urząd. W związku z tym poprosił ojca o miejsce tutaj. Od tak czysty kaprys. Myślał, że stary się nie zgodzi, a tu zdziwko. No cóż. Żal nie skorzystać. Oczywiście rozmowa z Radą i twórcami się odbyła. Wszyscy znali jego osobę i jego ciężki charakterek, ale wszystko przemawiało za tym, by go przyjąć. Skierował swe kroki w kierunku kawiarni. Musiał odpocząć od swoich czterech ścian i przewietrzyć. Nie miał jak na razie co tu robić. Na wykonanie zlecenia miał jeszcze parę dni, a napisanie takiego trywialnego programu było dla niego dziecięcą igraszką. Nie zastanawiał się nad tym jak ten lokal wyglądał, ani jakim menu operuje, po prostu wszedł do środka z powodu chłodu panującego na zewnątrz. Nie lubił zimna, stanowczo był typem wiosny tudzież lata. Im mniej ciuchów tym lepiej. Zapach kawy miło go orzeźwił. Taka świeżo mielona naprawdę działała miło na zmysły, a tego potrzebował. Jako, ze ostatnimi dniami się nudził musiał się trochę rozerwać. On i jego ego w jednym się nie mieściło, ba, cały dom nie wystarczał więc musiał gdzieś upuścić emocji. Na swoje "ofiary" wybrał pewną parkę, która rzuciła mu się w oczy dopiero po chwili. Podszedł do ich stolika dostawiając krzesło i rozebrał się z płaszcza przewieszając go przez oparcie. Usiadł ze swoim wrednym uśmieszkiem i zmierzył ich oboje spojrzeniem. -No proszę... Randka? Jak tak to przepraszam. Nie ma innych wolnych stolików.-odparł krzyżując ręce na piersi spoglądając na białowłosego. Niezbyt mu się spodobał, bo przypominał mu kogoś, ale... Pominął ten fakt. Stolików wolnych było multum, ale to też był mały, drobny szczegół dla Rina.
Gość Gość
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 10:11 pm
Nie interesowało go za bardzo co zechce zamówić chłopak. Mógł nawet poprosić o czystą wodę z zardzewiałymi gwoździami a i tak by go to nie zaskoczyło czy bardziej zaintrygowało. Ważniejsze było na co Amadeusz miał ochotę. Po dłuższym zastanowieniu i analizie karty uznał, że jego pierwsza decyzja była najlepsza. -Przykro mi iż doszło do tego incydentu. Zamówię ci taksówkę jeśli to jakoś zrekompensuje ci straty poniesione na skutek spotkania ze mną. - nie wiedział czemu ale chciał byś kochanym misiaczkiem, a taki zwykły, przyziemny kaprys, który zapewne szybko mu minie. Zamknął kartę, wziął ją też od chłopaka i poszedł zamówić. Tak. Oczywiście mógł zawołać kelnerkę ale wolał się przejść. Przy okazji poprawił swój, nienagannie leżący, czarny, szyty na miarę garnitur. Uśmiechnął się niezwykle uroczo do obsługującej lokal kobiety, podał jej kartę i ślicznie poprosił o upragnione zamówienia. Zrobił to w tak perfidny i wredny sposób iż kobieta uznała, iż jest adorowana a sam fakt, iż Amadeusz nie był taki ostatni, był dodatkowym czynnikiem wpływającym na to iż, zapewne, jego zamówienie zostanie szybko wykonane. Kiedy kobieta poszła realizować zamówienie uśmiech znikł z ust mężczyzny. Magia. Odwrócił się i wolno wrócił do stolika, poprawiając mankiety koszuli w drodze powrotnej. Usiadł przy stoliku z zamiarem poinformowania chłopaka o fakcie zamówienia. Jednak nie było to mu dane. Do ich stolika! Ich! Dosiadł się bezczelny gównairz! Nie dość, że jego tłumaczenie było tak samo ułomne jak całokształt jego postaci to jeszcze śmiał się gapić na Amadeusza. Ta zniewaga krwi wymaga, co najmniej. Skrzywił się lekko w odpowiedzi na słowa intruza. Nie dość, że miał na sobie tego dnia balast to jeszcze debila. Cudownie, wręcz wybornie. Prychnął obrażony a potem wstał, ujął swój płaszcz i założył go na siebie. -Wybacz Danielu ale jednak nie będę mógł zjeść dziś z Tobą ciastka. Może jeszcze kiedyś wpadniemy na siebie, wtedy ja stawiam coś lodowego skoro lubisz takie klimaty. - popatrzył na okularnika i uśmiechnął się do niego ciepło poprawiając delikatnie jego okulary. Ślicznie, prawie idealnie. Jak będzie miał nowe będzie wręcz cudownie. Ignorował całkowicie przybysza uznając go za insekt jaki nie jest wart jego uwagi. Już nie jest. Założył rękawiczki a na koniec szalik by ponownie uśmiechnąć się do Daniela. Ukłonił się lekko i wyszedł z lokalu nie oglądając się za siebie. Za zamówienie oczywiście zapłacił składając je u idiotki, która miała nadzieję na randkę, jeśli nie ślub od razu.
zt.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 10:46 pm
- Hm... W sumie to wystarczy mi, że podasz mi numer. Nigdy nie zagracałem pamięci swojego telefonu takimi rzeczami - stwierdził spokojnie, a po tym powędrował wzrokiem za mężczyzną. Widział doskonale to zagranie, a chichocząca kelnereczka w za dużych szpilkach pobiegła, aby zająć się zamówieniem. Musiał sobie zapamiętać to zagranie. Stanowczo. Zerknął na jakiegoś gościa, który właśnie się dosiadł. Ułożył podbródek na dłoniach, których łokcie oparł na blacie białego stolika. Uśmiechnął się do niego drwiąco. - A co? Fetysz na okulary czy białe włosy, bo nie wiem, o kogo jesteś zazdrosny? - zapytał, jednak kiedy jego oprawki - i tak już zniszczonych okularów - zostały poprawione, lekko zmarszczył nos. Nie przepadał, kiedy ktoś ruszał mu okulary. Ale jakoś przeżyje... Raczej. Odwzajemnił uśmiech. - Trzymam za słowo. Do zobaczenia - powiedział, nie kwapiąc się do wstania i ukłonienia. Po co miałby to robić? Przecież kelnerka mało się nie zabiła, niosąc na tacce ich zamówienie, więc mógł rozkoszować się swoją kawą. Och, nareszcie coś słodkiego, a do tego w kawiarni mógł się rozgrzać. Dopiero po tym jak Amadeusz wyszedł z kawiarni, pociągnął łyk swojej kawy i zerknął na czarnowłosego. - Hmm... Skoro już tutaj jesteś to możesz mnie zabawiać i podać mi numer na taryfę. W ewentualności odprowadzić mnie samemu do domu. Ale pierw jedzenie. Chcesz coś czy będziesz się raczej patrzyć jak ja jem? - zapytał, krojąc sobie kawałek sernika. Ach.. To było najlepsze ciasto świata! Jedynie szarlotka z cynamonem była z nim na równi. Ewentualnie dobrze przyrządzone pierniczki z lukrem. Z tego trio ciężko było wybrać ten jeden jedyny przysmak.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 11:17 pm
No nie... Dopiero co tu zawitał, a jeden z obiektów nad którym miał się pastwić stwierdził, ze wychodzi. No tak się nie robiło. Nie zdążył nawet nikogo obrazić. Jak tak można? No hańba... Przyjrzał się tylko białowłosemu i odprowadził go wzrokiem. Trudno, za to został mu jego koleżka w okularkach. Niby niewiele, ale jak cieszy... Na jego słowa zaśmiał się cicho i przesiadł się na krzesło naprzeciwko. Wolał mieć kogoś na widoku w pewnej odległości. Coś mu mówiło, że całkiem nieźle będą się tutaj bawić z racji tonu chłopaka. -Przepraszam, ale to raczej ty będziesz mnie zabawiać, skarbie.-odpowiedział poszerzając nieznacznie swój uśmiech. Tak, miał zamiar się dobrze bawić i nic nie stanie mu na przeszkodzie. Dawał ludziom spokój przez ponad tydzień. Też chce poużywać życia na swój sposób. Podniósł rękę pstrykając na kelnerkę. Dobrze wiedział, ze nie jest to grzeczne, ba, obraźliwe co było widać po minie dziewczyny, która podeszła, ale gdy Rin uśmiechnął się do niej delikatnie rozpogodziła się nieco i wtedy złożył swoje zamówienie. Wybrał gorące, gęste kakao, a do tego tarte truskawkową. Długo nie musiał czekać na swoje zamówienie i już po mniej więcej dziesięciu minutach je otrzymał. -Wątpię by mi się chciało odprowadzać Cię do domu... Małe dziecko jesteś, że sam się boisz wracać?-spytał upijając łyk czekolady. Nie był niańką i nie zamierzał nią być. Co prawda bronić się umiał i nie chodziło tu tylko o pistolet, który miał przy sobie, ale o to co trenował wcześniej. Tak. Rin miał przy sobie broń. Miał na nią zezwolenie, ale była ukryta z tyłu pod koszulką i luźnym sweterkiem więc nie było jej widać.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Gru 29, 2014 11:37 pm
Uniósł brew, udając zaskoczenie. - Sądziłem, że to ja mam problemy ze wzrokiem, a tu takie zaskoczenie... Do zabawiania są małpki z cyrku, a takową widzę jedynie przed sobą - uznał, pakując sobie kolejny kawałek ciasta do ust. Po części był wdzięczny rozmówcy, że jednak usiadł dalej od niego. Nic dziwnego, że po chwili zdjął okulary, kładąc je na stoliku - na tyle daleko od nieznajomego, aby tak łatwo ich nie dostał w swoje łapy. Nie był idiotą, który da się pozbawić jedynego przedmiotu, dzięki któremu może wrócić do domu. Niestety, notoryczne patrzenie przez pęknięte szkła powodowało irytujący ból głowy. Ech, niech oczy sobie odpoczną - najwyżej na ślepo będzie się jadło i piło. - Wiesz, boję się, że skoro jestem taki piękny to jakiś zboczeniec zechce mi w piwnicy kotki pokazywać, a niestety broni przy sobie nie mam. Zresztą, z twoim wyglądem na pewno nie byłaby mi takowa potrzebna do odganiania się od gwałcicieli - odpowiedział z jadowitym uśmiechem, ukazując przy tym swoje białe zęby. Czy mógł mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, że czarnowłosy jest jakimś szemranym paniczykiem, synem szefa yakuzy, a dodatkowo aktualnie jest uzbrojony? Teoretyczny mógłby mieć, gdyby spędzał czas w odpowiednim do tego towarzystwie. Jednak on był zbyt leniwy na dowiedzenie się, kto jest niebezpieczny w tym zamkniętym świecie. Nie widział powodów, dla których ktokolwiek miałby się na niego rzucać z bronią - po co ktokolwiek w ogóle miałby takową nosić? Skończył jeść ciastko, zastanawiając się nad sensem istnienia rodzynek. Ludzie ich nienawidzili... Musiało być im ciężko. Dlaczego nikt jeszcze nie założył jakiejś fundacji na rzecz rodzynek? Świat był okrutny i bezlitosny... Ech... - Dlaczego małpka nie tańczy, żeby mnie zabawiać? Chyba cię nie wytresowali za dobrze - powiedział, zasłaniając dłonią usta, aby ziewem zaznaczyć swoje znużenie.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Wto Gru 30, 2014 12:27 am
Zaśmiał się cicho patrząc na niego jak na idiotę: -Doprawdy? Ja tu nikogo takiego nie widzę... No może poza tobą, ale spokojnie... Nikomu nie powiem, że uciekłeś z cyrku. Jesteś bezpieczny.-powiedział spokojnie nieco modulując głos w półszept. Za okularami tylko podążył chwile wzrokiem. Widział, że jedno szkło było zniszczone. Na szczęście on nie miał wady wzroku. Nie miał żadnych wad od tego zacznijmy. uważał się za byt idealny. No cóż... Przebywanie z bratem nieco mu zaszkodziło, ale to nie jego wina. Rodzice mogli go wysłał gdzieś albo sami się nim zająć, a nie powierzając sadyście. Widelczykiem odkroił kawałek ciasta i zjadł ze smakiem. Uwielbiał tarty. Z chęcią zjadłby borówkową, ale pech, że nie ta pora roku na te owoce. -Oh uwierz mi Kotku, że przy mnie raczej nikt by się nie odważył na coś takiego.-odparł wbijając widelczyk w ciasto. Zignorował fakt, że obraził jego urodę, która była na tyle widoczna, ze ludzie w kawiarence się oglądali na niego i zastanawiali czy czasem nie jest jakimś aktorem czy modelem. Miał z góry zapewnioną ochronę w końcu był tutaj kimś ważnym. Miał objąć wysokie stanowisko gdy zakończy studia, ale do tego mu nie było spieszno. Hola, hola. Ma plany do 25 roku życia i nie zamierza zamęczać się niepotrzebną pracą. Upił do połowy filiżanki czekoladę i odstawił ją z powrotem na stół zerkając na niego i słuchając jego słów. Parsknął tylko i wytarł z białej, gładkiej krawędzi czekoladę po czym oblizał palec. -A kim ty jesteś bym miał Cię zabawiać co?-spytał nieco poważniej mrużąc oczy. Nie miał zamiaru skakać jak mu zagra. To robił tylko dla matki, bo miał do niej pewien szacunek i respekt.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Wto Gru 30, 2014 10:25 am
- Gdybym miał przy sobie lusterko to bardzo chętnie bym ci pokazał takową, ale niestety go nie wziąłem, smutne. Musisz mi teraz uwierzyć na słowo[/u] - powiedział z lekkim uśmiechem na wargach. Daniel osobiście wolał sernik lub jabłecznik. O, ewentualnie wszystkie wypieki od sąsiadki, która była niesamowitą kucharką, a ze słodyczami zawsze się z nim dzieliła. Urocza kobieta. W zamian mogła liczyć nawet na to, że pomoże jej zrobić zakupy, wnieść je do mieszkania, a nawet poświęci się i pomoże jej w porządkach domowych! Tak, to była chyba pierwsza osoba, dla której Daniel potrafił być tak miły. O ile dostawał ciasta i ciasteczka. - No to widzisz, śmiało możesz mnie odprowadzić. W zamian mogę zaproponować świeże ciasto od sąsiadki. - Czy mówił poważnie? Trochę tak, jednak nie spodziewałby się, aby nieznajomy przystał na taki układ. On go odprowadza, a w zamian dostaje ciasto. Niby opłacalne, ale to też trochę zależy od tego, gdzie mieszka Rat. A oprócz adresu, w tym momencie niewiele mógł ustalić. Sam zajął się wyjadaniem dodatków z kawy, które były pod postacią bitej śmietany, lodów, płatków migdałów, wiórków czekolady... Ach, no i ta słomeczka czekoladowa, którą zaczął sobie niespiesznie jeść! Słysząc pytanie, uśmiechnął się jakże uroczo. - Ja? Ależ nikim takim. Po prostu osobą, którą powinieneś zabawiać, skoro już tak grzecznie się napatoczyłeś i to z własnej, nieprzymuszonej woli - odpowiedział, wzruszając ramionami. Skończył jeść słodką słomkę i zajął się popijaniem kawy. Ach... Smak kawy był czymś najlepszym pod słońcem. Jak można było nie lubić tego napoju!?
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Wto Gru 30, 2014 11:50 pm
-Niestety, ale nie ufam nieznajomym.-odparł zawiedzionym głosem jednak jego oczy mówiły kompletnie co innego. Rin był dobrym aktorem, ale niekiedy specjalnie zostawiał wskazówki innym. Od tak dla czystego kaprysu. Osobiście dla nikogo nigdy nie byl miły aż tak jak dla brata. Szanował, tolerował, lubił go nawet. Tak stanowczo przepadał za jego obecnością, a teraz musi użerać się ze wszystkim sam. Niezbyt mu to pasował, ale... Trudno. Sam tu przyjechał więc niech cierpi o ile w ogóle wie co to znaczy. -Mimo, że lubię domowe wypieki jednak się nie skuszę. A co jeśli ja bym okazał się tym gwałcicielem? Hmmm?-zaśmiał się cicho zakładając nogę na nogę i ręka poprawiając opadające na czoło włosy. Co prawda Rin miał specyficzne preferencje seksualne i zanim się na to z kimś decydował dogłębnie to analizował. Nie jest przecież osoba, która pójdzie z pierwszym lepszym do łóżka. Zna swoją wartość, ale też nie zamierza się narzucać. Swoje zasady mieć trzeba. Ostatnio jednak zajęty jest swoim kotem i nie ma czasu na jakieś wygłupy. -Nikogo nie muszę tutaj zabawiać właśnie z tego powodu, że sam się tu przywlekłem. Szkoda, że twój chłopak poszedł. Na pewno byłoby zabawniej-im więcej osób do drażnienia tym większa zabawa chociaż zastanawiał się czy nie wrócić do domu i dać się dręczyć dalej kotu. Mała menda, dokuczliwa, ale na pewien sposób kochana.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Gru 31, 2014 12:11 am
- Tylko ty tracisz, w takim wypadku - stwierdził, wzruszając ramionami. Przykry w tej sytuacji był wyłącznie jeden fakt - ciastko chłopaka się skończyło, ale także i jego napój powoli znikał w tajemniczy sposób. A on dalej nie miał taryfy do domu. Jedna została spłoszona, a ta nowa nie wyrażała zbytniej chęci do stania się takową, o czym dowodziły jego kolejne słowa. Niech szlag go trafi i ta gorąca czekolada do płuc mu trafi. - Hmm... Co by było, gdybyś ty był gwałcicielem, próbującym mnie skrzywdzić? Cóż... Chyba musiałbym przyznać, że masz świetny gust w dobieraniu ofiar - odpowiedział, wzruszając jedynie ramionami. Może i chłopak siedzący naprzeciw niego był jakiś szemrany, jednak można było śmiało wykluczyć opcję jakiegoś gwałciciela. Jakby nie było... Przecież nie sugerowałby czegoś podobnego. Tak działa ludzkie zachowanie i ta metoda na wykrywanie niektórych faktów często się przydaje. Już bardziej możliwe, że czarnowłosy jest dilerem, mordercą lub prostytutkom, niż jakimś pieprzonym gwałcicielem, którego wypadałoby wykastrować tępymi obcęgami. Uśmiechnął się gorzko do chłopaka. - Przez ciebie moja taryfa mi spierdoliła, więc mam problem jak wrócić do domu, bo nie mam ani numeru taksówki, ani rozkłady jazdy nie przeczytam - mówiąc to, nosem wskazał na stłuczone okulary. - To chyba wystarczający powód, abyś mnie zabawiał. Zresztą, od razu widać, żeś o któregoś zazdrosny. Tak zawzięcie uznałeś to spotkanie za randkę. Jakiś ty uroczo zazdrosny. A może fetyszysta? No to kto cię kręci? Siwowłosi? Mi możesz powiedzieć - zawołał wesoło, uśmiechając się wrednie. No i jego ukochana kawa się skończyła. Teraz zostało pytanie, co zrobić. Posiedzieć i poczekać aż brunet zrobi coś zabawnego czy sobie wyjść.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Gru 31, 2014 12:39 am
-Dobry gust mówisz? Oj nad tym bym się zastanowił, ale fakt. Gdybym miał kogoś zgwałcić nie patrzyłbym raczej na wygląd...-odparł opierając głowę na rękach, które oparł łokciami o stolik. W sumie nie zastanawiał się nad uroda swojego rozmówcy i nie zamierzał teraz na to poświęcać czas. Nie miejsce i pora, no i nie ten humor. Stanowczo nie miał na to ochoty. Stanowczo nie zgwałciłby kogoś, kto go nie interesuje. Starannie wybiera swoje ofiary i to on dominuje w tych "spotkaniach". Tylko raz czy dwa zdarzyło mu się ulec. Nie, zeby nie było wtedy przyjemnie, bynajmniej, ale po prostu wolał kontrolować sytuację niż samemu dawać się kontrolować. Można to uznać za zaszczyt wręcz, ale zawsze były to jednorazowe spotkania. Po osiągnięciu celu zazwyczaj traci zainteresowanie swoim obiektem i tyle. Nie spotkał jeszcze nikogo kto byłby w stanie zatrzymać go na dłużej. Przysłuchiwał się jego słowom z niejaką satysfakcją. Czyli jego rozmówca był w jakimś sensie skazany na niego. Nie tyle co szczęście, a po prostu lipny fart z powodu stłoczonych okularów. Jak on się cieszył, że nie ma z nimi do czynienia, choć noszenie soczewek koloryzujących, było niekiedy uciążliwe. -Czyli zgrywasz ofiarę jak mniemam i szukasz bohatera lub jelenia, w twoim słownictwie, który cię wyręczy i grzecznie pomoże...-spłaszczył nieco wywód chłopaka zerkając na okulary. Jeśli jego wada wzroku była duża to fakt... Miał, nawet bardziej niż trochę, pod górkę. -Oh oczywiście, że byłem zazdrosny. Miło, że zauważyłeś. Ten białowłosy był naprawdę uroczy nieprawdaż? Skąd tyś go wytrzasnął?-odparł z ironią zmieniając swoje nastawienie w ułamku sekundy, a jego ton przywodził na myśl podekscytowane nastolatki. Wybrał ich w sumie bez większego zastanawiania się. Padło na nich i tyle,a to czy któryś był z nich przystojny to już inna bajka. Rin miał dziwny gust. Zmienny wręcz. Raz ktoś mu się spodoba innym zaś razem, podobna osoba, już nie. Charakter też gra dużą rolę, a z delikwentem co go ładnie olał z chęcią by się jeszcze spotkał. Trudno. Może kiedyś.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Gru 31, 2014 9:39 am
- Czyli gdybyś był napaleńcem, rzuciłbyś się nawet na dwustu kilowego faceta z pryszczami? Dobry wybór. przynajmniej nie zwieje- stwierdził, śmiejąc się pod nosem. Nie, żeby on oceniał wygląd każdej osoby, która tylko go otacza. O ile nie wychodził z mieszkania z zamiarem poznania kogoś bliżej, raczej nie oceniał ludzi pod względem powierzchni. Czy ludzie z jego otoczenia wydawali mu się atrakcyjni? Nie można powiedzieć, że nie, ale również i potwierdzić tych słów. W sumie to niewiele można było odczytać z chłopaka, który prędzej z ciebie zadrwi, niż szczerze zaśmieje wraz z tobą. Słysząc jego stwierdzenie, chwilę się zastanowił. - Nie, on nie wiedział o tym, że nie mam jak wrócić do domu. Znaczy, nie wiedział, że się zgubiłem, bo chciał mi zapłacić nawet za taksówkę - powiedział, lekko wzruszając ramionami, jakby niezbyt zastanawiał się nad wydatkami w tym miejscu. Nie no, jasne, że miło ze strony Amadeusza, że chciał za niego zapłacić... Jednak jemu było obojętne, ile wyda kasy. Miał pieniądze, nawet trochę za dużo, a połowę kasy za to miejsce zapłacili jego rodzice. Nic dziwnego, że spadek po babci został praktycznie nieruszony, a tamci dalej wysyłają synkowi pieniądze co miesiąc, aby mógł płacić rachunki. Hmm... Gdyby zginęli to najpewniej poszukałby pracy, chociaż dostałby spory spadek. Raczej nie ma możliwości, aby odcięli go od kasy, bo zbyt bardzo wierzyli, że dzięki temu utrzymują z Danielem jakąś większą więź. - Wywaliłem się na niego nad stawem, przez co potłukły mi się szkła - wyjaśnił spokojnie. - No i zaproponowałem wyjście do kawiarenki lub do mnie. Nienawidzę zimy. I jeszcze szkła zamarzają... A teraz przez to wszystko nie mogę ich nosić, bo głowa mi pęka od patrzenia przez potrzaskane szkiełko.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Gru 31, 2014 8:09 pm
-Mówię, że gdybym był napaleńcem i kogoś poznał w takich okolicznościach, i w dodatku sam się oferował z odprowadzeniem do domu, a nie jest poniżej przeciętności z wyglądem... Nie szczędziłbym sił by wykorzystać okazję... Ale nie jestem-powiedział uroczo się uśmiechając. No cóż. Nieznajomy nie miał na co liczyć z odprowadzeniem do domu, ale ostatecznie może da mu numer na taryfę. Nawet jakby przyjechał tu swoim motorem, nie zaoferowałby się z podwózką. Nie był chętny by innym pomagać. -Hmmm no to serio się wkopałeś, stary. Może ostatecznie jak będziesz miły to dam ci numer na taksówkę, ale niestety nie będzie tania. Nie jeżdżę gównem.-odparł spokojnie do niego wyciągając komórkę, sprawdzając godzinę i kładąc ją na stole. Żeby ją odblokować wymagała potwierdzenia linii papilarnych i kodu więc nie bał się o jej kradzież. Nawet skradzioną mógł odnaleźć dzięki sygnałowi gps. Dzisiejsza technologia naprawdę ułatwia życie. Do domu jednak rzadko wracał taksówką, a nawet jeśli wybierał te z usługami z wyższej półki. Nie pojedzie byle oplem czy jakąś skodą albo innym shitem. Cenił się wysoko i zawsze żądał czegoś luksusowego. -Przyznam ci rację tylko w jednym. Też nienawidzę zimy, ale bardziej z powodu tego, że trzeba się grubo ubierać. Preferuję mniej ciuchów na sobie.-westchnął jakby do siebie wpatrując się w pustą filiżankę. Stanowczo wolał lato i ciepłe promienie słońca. No tutaj to sztuczne ale zawsze coś.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Gru 31, 2014 8:24 pm
- Nawet, gdybyś był takowym napaleńcem, z pewnością byś się do tego nie przyznał. No chyba, że robiłbyś sobie jaja z ofiary - stwierdził spokojnie, zgodnie ze swoim tokiem myślenia. No bo jeżeli komuś powie się wprost, że jest się mordercą to ta osoba po prostu uzna cię za wariata, a już na pewno ci nie uwierzy. Ewentualnie zaśmieje się z twoich słów, bo w końcu kto normalny przyznaje się do takowych rzeczy? Niewielu ludzi. Wątpił, aby ktokolwiek z przypadkowo spotkanych ludzi zechciał go odprowadzić, a tym bardziej odwieźć do domu. Chociaż zapytać nigdy nie zaskoczy, nieprawdaż? Najwyżej go ktoś wyśmieje, ale cóż, to da się jeszcze przeżyć. Ewentualnie przyłożyć takiej personie, ale to rzadziej. - Żadna nowość. Mam słabą orientację w terenie, więc kiedy chcę gdzieś wrócić albo dostać się do konkretnego miejsca, gubię się. No, tym razem nie przewidziałem, że niewiele będę w stanie widzieć[/u] - powiedział, wzdychając, a słysząc jego słowa na temat taryfy, zaśmiał się. - Spokojnie, raczej będzie mnie stać. Jak mi braknie to rodzice przeleją drobne na taksówkę - zapewnił, wyjmując swój telefon. Odblokował telefon. Jak dobrze, że pamiętał jeszcze układ klawiatury numerycznej. Przynajmniej nie będzie problemu z wpisaniem numeru taryfy, o ile nieznajomy faktycznie będzie taki miły, aby mu go podać. Słysząc jego słowa, lekko się uśmiechnął. - Im mniej ubrań tym lepiej. Szczególnie, kiedy ktoś coś trenuje. No i stanowczo wygodniej jest, kiedy nie musisz zakładać zbędnych warstw. Ach, no i można nie przejmować się katarami, anginami i innymi cholerstwami - stwierdził, krzywiąc się na samo wspomnienie o chorobach. Nienawidził siedzieć w domu na antybiotykach czy zupełnie innych lekach. - To podasz mi ten numer?
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pią Sty 02, 2015 2:07 am
Prawda. Raczej, by nikomu nie powiedział, ze jest gwałcicielem. Z mordercą już inna sprawa, ale po co się chwalić? Parę osób zginęło z jego ręki tylko i wyłącznie przez swoje głupie zachowanie. Przecież Rin jest ideałem. Zasłużyli to dostali kulkę w łeb i na tym się skończyło. Nie szczędził w słowach i nie był cierpliwy. Osoby podpadające były najbardziej zagrożone, aczkolwiek można było ujść z życiem. Wszystko było gra pozorów i bazowało na przypadku. Złe miejsce i czas? Jakże mi przykro... -Cóż... Radzę ci w takim razie używać nawigacji w telefonie. Nie chcesz chyba znowu się zgubić i wpaść na kogoś... Chyba, że to twoja metoda na podryw... Całkiem ciekawa moim zdaniem-odparł do niego bawiąc się telefonem i kręcąc nim po stole. Taki nawyk i tyle. Zerknął jeszcze subtelnie na jego telefon. -Wpisz hashtag siedemset osiemdziesiąt dziewięć gwiazdka plusik. Głupi numer, ale nie ja wybierałem. Łatwo za to zapamiętać.-uważnie patrzył czy chłopak rzeczywiście wybierze numer. Tak. Był on prawdziwy i nie szło go znaleźć w książce telefonicznej. Był to numer zarezerwowany dla osób, które nie szczędziły pieniędzy, wręcz ekskluzywny. Osoba odbierająca tam telefony pyta o to jaki samochód klient sobie życzy i dzięki namierzeniu telefonu przez gps wysyła taksówkę. Proste, logiczne i łatwe w użyciu. Szczególnie będąc pod wpływem, a oferta samochodowa jest spora. -Trenujesz coś?-spytał w sumie zahaczając o jego wypowiedź. Gareki trenował wiele sportów. W sumie co go naszło to wynajmował mistrza i trenował. Aktualnie jednak nie miał czasu zaznajomić się z ofertą tegoż miasta. Choroby natomiast jakby go omijały. Rzadko je łapał co uważał za szczęście.
Rat Rozpuszczony Dzieciuch
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pią Sty 02, 2015 2:28 pm
Pokręcił lekko głową i wskazał na okulary. - Wiesz, niestety z takimi okularami to nawet gps mi nie pomoże. Ale zastanowię się nad tym. Albo chociaż nad kupnem jakiejś mini mapki... - powiedział, wzdychając. Nie przepadał za zimą, za używaniem jakiejś nawigacji... Musiał się w końcu nauczyć, co i gdzie znajduje się w Bestadzie. Przecież nie mógł tak wiecznie chodzić z nosem w telefonie! Spokojnie wstukał numer, chociaż z pewnością nie należał on do tych najnormalniejszych. - Faktycznie łatwy. I chyba najgłupszy jaki słyszałem - zgodził się, a słysząc jego pytanie, lekko się uśmiechnął i pokręcił głową. - Nie, w sumie to niczego konkretnego. Pójdę na siłownię, na basen, na boisko, pobiegam... Po prostu raczej aktywnie spędzam swój czas wolny, a w sweterkach i kurtkach niezbyt wygodnie się porusza - stwierdził i kiwnął na kelnerkę, aby podeszła. - Poproszę herbatę. Czarną. A, i jeszcze do tego ciastko z kremem - zamówił, najwidoczniej nie mając zamiaru na razie ulatniać się z kawiarni. Miał towarzystwo, również miał zapewnione ciepło ze strony lokalu i pożywienie. Ach, normalnie mógłby tutaj siedzieć przez wieczność. Chłopak osobiście nigdy nie wynajmował sobie trenerów. Zapoznawał się z zasadami sportów i technikami poprzez obserwację zawodników na żywo. Czasami z nimi rozmawiał, podstępem wyłapując interesujące go informacje. No, na siłowni było identycznie, jeżeli chodziło o posługiwanie się sprzętem. Jednak tutaj trzeba było też posiadać trochę więcej wiedzy, bo niektórzy inteligencji źle posługiwali się urządzeniami. - Kupiłeś sobie tutaj miejsce czy wygrałeś konkurs? - zapytał, kiedy kelnerka podała mu zamówienie. Spokojnie zabrał się do picia herbaty, której temperatura była wręcz idealna.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pon Sty 05, 2015 2:41 pm
Zaśmiał się cicho na jego stwierdzenie. No tak. Teraz nawet by mu gps nie pomógł ale przecież zawsze może zapytać o drogę jak niewinny kociak albo wpaść na kogoś "przypadkiem". Rin znał w miarę okolicę. Nie całe miasto, oczywiście, ale coś tam wiedział. Miał tez dobrą orientację i jeszcze ani razu się nie zgubił. No może raz jak był mały gdy był z rodzicami w hipermarkecie, ale chyba każdy tak kiedyś miał. -Racja. Wolę mieć na sobie absolutne minimum w postaci krótkich spodenek i obuwia.-tak. Lato. Kochane lato. Czemu jasnej cholery nie nadchodzisz? Jesień jeszcze znosił, ale zima i jej śnieg uniemożliwiała mu wykonywanie wielu ulubionych czynności jak na przykład wylegiwanie się na słońcu... Lubił czasem poleniuchować. Widząc jak rozmówca sobie coś zamawia tylko zmierzył kelnerkę wzrokiem jak odchodziła. Rin już wiele potrafi i w sumie nie widzi sensu dalej się czegoś uczyć... Zostaje mu tylko porządna nauka strzelania z broni palnej. Może ze snajperki kiedyś spróbuje... Z celnością nie ma problemów więc strasznie go to kusi. Na jego kolejne pytanie zaśmiał się nieco głośniej. -Zostałem wybrany-odparł ironicznie. Nie musiał płacić za miejsce tutaj. Ojciec pociągnął za sznurki i bez problemu go tu przyjęli, a później się dowiedział, że i tak mieli mu to zaproponować. Ot ciekawa ironia, jak i zrządzenie losu.-A ty?-spytał go w sumie domyślając się, ze raczej wykupił lub też był kimś z "wybranych" do projektu.
Mistrz Gry
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 26/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Sty 07, 2015 6:56 pm
Czyż kawiarnie nie były urocze? Przepełnione słodkimi i jakże naiwnymi nadziejami na polepszenie nastroju. Ulotne chwile zmieniające się w godziny, których już się nie da odzyskać. Niezmącona praktycznie niczym ostoja spokoju, luźne rozmowy nie mające swego finału w czynach. Pogoda? Polityka? Szkoła? Miłość? Pożeracze czasu i w pewnym sensie wolności. Obezwładnieni chęcią, ciekawością i może jeszcze czymś jeszcze czasem sami uciekamy przed czymś. Tylko czym... ... ucieczka... termin o różnym brzmieniu i tonacji. Wszystko zależy w jakim kontekście użyjemy tego słowa. A zatem polecam ucieczkę. Dosłownie. Do pomieszczenia wkroczyli uzbrojeni mężczyźni. Nic nie zapowiadało tej niespodziewanej wizyty, niczym grom z jasnego nieba. Weszli tak po prostu, jak wchodzi się do domu babci na niedzielny obiad. Na samym końcu wkroczył niczym pan i władca Christopher Bishop. Gestem dłoni wskazał swym ludziom, gdzie mają się udać. Tu nie było potrzeba słów. Rozumieli go doskonale. Ich twarze były zakryte po pierwsze okularami, po drugie chustami, na głowach zaś mieli coś w rodzaju kasku, typowe wojskowe ubrania i broń laserowa najnowszej generacji. I ten głos. Dyrygujący przybyłymi Christopher oznajmił lodowatym tonem głosu. -Zdajemy sobie doskonalę sprawę, iż nie jesteśmy tu oczekiwanymi bywalcami. Prosimy zachować spokój. - kątem oka zauważył jak jakaś kobieta chce zgłosić sprzeciw, ale fakt, iż jeden z żołnierzy podchodzi do niej sprawiło, że straciła cały zapał. -W lokalu przebywa pewna osoba, z którą pragniemy porozmawiać. Znajdziemy ja, opuścimy lokal i wszystko wróci do normy. Bestat życzyć będzie państwu miłego dnia. Panowie. Jest? - czekał aż jego ludzie w końcu znajdą chłopaka. Ileż można czekać? Miał ochotę zrobić krzywdę jednej ze swych "panienek", jak pieszczotliwie nazywał swój elitarny oddział, ale nie miał ku temu szansy, czy powodu. Znaleźli go, a sam kapitan nie pytając o zgodę, czy przyzwolenie podniósł krzesło z Rat i przestawił chłopaka wraz z siedzeniem do wolnego stolika. Odszedł od niego zostawiając przy, nim kogoś na "uspokojenie", sam zaś podszedł do Rin. Nachylił się nad, nim i wyszeptał mu krótko: -Proszę wyjść z nami, pana ojciec prosi o spotkanie. Nalega na spotkanie. NATYCHMIAST. - specjalnie położył większy nacisk na ostatnie słowo, mówiąc wszystko tak, by słowa doszły jedynie do uszu odbiorcy. Odsunął się chwilę potem i czekał aż chłopak wstanie.
Rin Twój Pan i Władca
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Sro Sty 07, 2015 11:22 pm
Czekał sobie grzecznie na razie nic nie zamawiając. Wiedział, ze zabawi tu dłużej, ale nie chciało mu się ani pić ani jeść nic słodkiego. Wolał więc poczekać, może najdzie go ochota. Po jakimś kwadransie jednak zawołał kelnerkę, by złożyć swoje zamówienie. Gdy ta je niosła zauważyła jak do kawiarni wchodzą uzbrojeni po zęby ludzie. O mało nie upuściła tacy i cofnęła się przerażona nie wiedząc o co chodzi. Nawet słowa dowódcy, bo za niego wzięła tego wysokiego, wyszczekanego typka, ją nie uspokoiły. Rin zerknął na całe zamieszanie niemniej zdziwiony aczkolwiek od razu zmył te uczucia z twarzy. Pozostała jedynie obojętność na to co się działo. Nie podobały mu się słowa, ze kogoś szukają, bo od razu zaczął podejrzewać siebie. Czemu? Bo oczywiście miał coś na sumieniu, chociaż w Bestat jeszcze nic nie zrobił. Kompletnie. Nawet nikogo nie zranił więc przypuszczał, że chodzi o coś innego. Widząc jak żołnierze zatrzymują się przy ich stoliku westchnął tylko cicho na chwilkę przymykając oczy. Pięknie. Miał nadzieje, że nie jest to nic poważnego. Do znikającego Rata uśmiechnął się tylko delikatnie i zerknął na mężczyznę, który do niego podszedł. Słysząc słowo "ojciec" skrzywił się momentalnie. No super. Po cholerę ojciec wysyła po niego tą grupę mięśniaków skoro mógł normalnie zadzwonić, a Rin, by się oczywiście pofatygował. Stary jak zwykle lubił robić szum. Wyciągnął tylko z kieszeni płaszcza portfel i położył odliczoną kasę za czekoladę i ciastko po czym wstał i ubrał się. Zmierzył wzrokiem kapitana i uśmiechnął się delikatnie. -Wspaniałe wejście... Szkoda, że nie wjechaliście czołgiem...-odparł z wyraźnym zawodem w głosie. Po chwili jednak zakręciło mu się w głowie. Tak. Nie spał zbyt dobrze ostatnimi czasy ale wątpił, by zmęczenie wywołało na niego aż tak wielki wpływ. Do tego było tu gorąco. Westchnął tylko ciężko i... Po prostu zemdlał na szczęście lecąc wprost na mężczyznę co po niego tu przyszedł.
Mistrz Gry
Liczba postów : 6 Data dołączenia : 26/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Czw Sty 08, 2015 9:38 am
Mocne wejścia były niejaką wizytówką Chrisa. Uwielbiał ten strach w oczach obecnych. Tę niepewność co będzie dalej. Fakt, iż nie wiedzieli co, kto i po co był taki pobudzający, podniecający wręcz. Władza, którą posiadał była niczym narkotyk. Raz zasmakujesz i pragniesz więcej i więcej i coraz więcej. Nie przyznając się do uzależnienia brnie się, ślepo, coraz dalej. W końcu to tylko niewinny kaprys. Nic niebezpiecznego czy szkodliwego. Pozornie wszystkie uzależnienia dotykają tylko osoby uzależnionej. Jak zatem było naprawdę? Cóż, nie mnie to oceniać. Jedno było pewne. To uczucie było zniewalające i niesamowite. Mężczyzna nie przejmował się sprzeciwem. Wiedział doskonale iż cała sytuacja jest w pełni kontrolowana. Wystarczyło tylko czekać na odpowiedź chłopaka. Nie, nie pracowali na stałe na zlecenie jego ojca. To była tylko dodatkowa robótka. Nie kolidowała z Bestat więc czemu by nie dorobić sobie? Właśnie. Czekał i był przygotowany a ewentualne sceny ze strony chłopaka. Kiedy ten więc upadł złapał go od razu. Podniósł przytulając do siebie tak by jedną rękę mieć pod jego kolanami a drugą podtrzymywać jego plecy. Głowa chłopaka opadła na ramię Chrisa. Miał dzieciaka? Więc koniec zabawy. Mogli już iść. -Dziękujemy za współpracę. Wykonujemy polecenia Ojca Założyciela. Chłopak nie został o nic oskarżony. Jest VIP - em naszej społeczności i należy mu się odpowiednie traktowanie. Wszelaki opór w tym momencie zostanie potraktowany jako zdrada wobec Bestat a co za tym idzie Unii. Dziękujemy za uwagę. Panowie... - ruszył przed siebie wiedząc iż drzwi zostaną przed nim otworzone. Mocno przytulał do siebie chłopaka by temu nic się nie stało. Po pięciu minutach nie było śladu po owym zajściu. Pomijając lekki szok świadków. No ale takie są początki wdrażania kolejnego etapu Bestat.
zt MG & Rin
Michael Dalmatyńczyk
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Czw Lut 12, 2015 5:30 pm
Wewnątrz nadal miał ogromne rozdarcie, dotyczące tego spotkania. Trochę się go obawiał. Znaczy – nie samej osoby, z którą miał się spotkać. On po prostu bał się, że gdy przekona się, jak ten wygląda naprawdę, nieco się przestraszy i będzie strasznie spięty, a ze sztucznej uprzejmości nigdy nic dobrego nie wychodzi. Nie starał się nawet wyobrazić tego, jak mógłby wyglądać. Jego wyobrażenia mogłyby wydać się zbyt nierealne i nastąpiłoby tylko ogromne rozczarowanie. Chociaż nie żeby Michael oceniał wszystkich tylko ze względu na wygląd… Skądże by znowu. Są to po prostu takie zwyczajne obawy, które pewnie nawet w najmniejszym stopniu się nie sprawdzą. Przynajmniej miejsce wybrali przyjemne. Kawiarnia. Miła, sympatyczna atmosfera, a i nawet coś do picia czy jakąś słodycz można zamówić, gdy najdzie na to ochota. Przed wejściem do lokalu kilka razy upewnił się, czy to aby na pewno dobry budynek. Nie chciał już na samym wstępie popełnić jakiejś olbrzymiej gafy. Żył w przekonaniu, że liczy się pierwsze wrażenie. …Chyba za bardzo się tym przejmuje. Na co dzień jakoś nie ma problemu z życiem towarzyskim, a tu proszę. Zachowuje się jak dzieciak trzęsący portkami przed czymś teoretycznie nieznanym. Nieco pewniejszym krokiem wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła w celu poszukania wolnego stolika. Nie było zbyt wielu ludzi, a nawet lepiej – była zaledwie garstka. Nie miał problemu z wyborem odpowiedniego miejsca. Ściągnął z siebie zbędne rzeczy, zawiesił je na oparciu krzesła i rozsiadł się przy ścianie, przodem w stronę drzwi. Zamiast zająć się rozmyślaniem nad tym, co będzie miał zamiar zamówić, skupił się na tym, czy aby na pewno podał drugiej osobie wystarczająco informacji, żeby ta mogła go znaleźć. Uwzględnił zaledwie piegi i to, w co zamierza się ubrać. No to pięknie. Prawdopodobnie umrze tu niezweryfikowany. Z myśli wytrącił go kelner, który podszedł, aby przyjąć jego zamówienie. Właśnie, zamówienie. Nie wiele myśląc, wymienił nazwę jakiegoś ciasta, nawet nie wiedząc, co za tym tajemniczym hasłem się kryje. Jeżeli chodzi o napój, to zamówi sobie najwyżej później, gdy już zjawi się tajemnicza postać. O ile w ogóle do tego dojdzie. Czy to trochę nie dziwne uczucie? Spotykać się z kimś, kogo na oczy nie widziałeś. Ta osoba może i nawet cały czas mu się przygląda, a on nie jest tego świadomy. Za chwilę się tu załamie. Westchnął i podparł swoją głowę dłonią, a palcami drugiej zaczął bębnić o stolik. Wzrokiem zaczął błądzić po twarzach innych osób. Niech zżera ich dyskomfort. Może jakimś cudem wypatrzy z tego niewielkiego tłumu swojego znajomego z internetu. Szanse były nikłe, ale lepsze takie zajęcie, niż zbyteczne dołowanie się każdą myślą związaną z tym tematem.
Simon Hathaway Troublemaker
Liczba postów : 12 Data dołączenia : 30/01/2015
Temat: Re: Kawiarnia Czw Lut 12, 2015 7:37 pm
Spóźnił się. Co zabawne, Michael wyprzedził go w drzwiach kawiarni, niestety za późno się zorientował. Mężczyzna — znaczy się, Hathaway, nadal ćwierkał pod kawiarnią i jak urzeczony wpatrywał się w klamkę. Pomimo, że miał na sobie parę nitrylowych rękawiczek, brzydziła go ta wspólna, brudna i pełna bakterii powierzchnia wymaśtykana przez setki obcych dłoni. Nie mógł się przemóc, i tu na szczęście z pomocą przyszedł jakiś wychodzący, wtedy też Simon wcisnął się w uchylone drzwi i wszedł do środka. To on miał największe opory przed spotkaniem. Nie robił tego nigdy, to jest, w ogóle nigdzie i z nikim nie wychodził. Nikogo do siebie nie zapraszał i czuł się niezręcznie. Niepasująco. Dostrzegł Richardsa niemal od razu, nie było tłoku, a i sala była otwarta. Przewiewna, nikt nie palił i zdawało się być na tyle sterylnie, o ile jest to możliwe w miejscu publicznym. Nie głowił się tym, czy któreś z nich będzie wzajem sobą zawiedzione, miał inne problemy na głowie. Jak choćby ten, czy uda mu się tam usiąść i dotknąć blatu, i nie zwymiotować z miejsca. Tak gwoli pierwszego dobrego wrażenia. — Michael Richards, nie mylę się? — wyłaził z niego formalista już na samym wstępie, choć ocieplił swój stricte biurowy urok cieplejszym uśmiechem. Feeria piegów na twarzy szatyna zdradziła mu już, że wcale się nie pomylił. Odetchnął z ulgą, osiągnął cel jako taki i teraz znów mógł zacząć obawiać się wszelkich powierzchni. Usiadł sztywno, aczkolwiek nie przeszło mu przez głowę by zdjąć rękawiczki. O nie, tego na pewno nie zrobi. — Simon Hathaway. Rozmawialiśmy... tak — wyprowadził mądrą dedukcję, po czym wbił wzrok w blat przed sobą. Zmarszczy brwi, po czym nie powstrzymał odruchu i potraktował stolik płynem odkażającym. Przetarł pospiesznie i dopiero wówczas oparł ręce o brzeg, czując się już swobodniej. Jedyne co tak naprawdę wprawiało go w zakłopotanie i obawę to to, iż Michael uzna go za strasznego dziwaka. Nie wspomniał mu o swojej manii podczas długich rozmów przez chatroom, tę wątpliwą wisienkę na torcie zachował na konfrontację. Zerknął nań ostrożnie, by z jego miny wywnioskować reakcję, ewentualne wrażenie. Wątpił, by ten podzielał jego fobię, aczkolwiek byłoby miło, gdyby spotkał się chociaż ze śladowym zrozumieniem. W tym momencie spod ziemi wyrosła kelnerka z plastikowym uśmiechem i równie sztucznymi, doklejanymi rzęsami. Długie paznokcie wzbudziły u mężczyzny niechęć już na wstępie, później było już tylko gorzej. Zamówił sok porzeczkowy i skrzywił się nieco, jakby go kto poczęstował cytryną. Kilogramem cytryn. Nie użył słomki, szklankę natomiast obejrzał nieufnie z każdej strony. Wytarł ją dokładnie chusteczką, mimo to nie zapowiadało się, by uszczknął choćby łyk. — Masz niesamowite piegi. To taka urocza mutacja barwnika, rzadko się zdarza, więc pewnie masz je też na ramionach, plecach, szyi i klatce piersiowej. Może i w paru innych miejscach. — co zabawne, Hathaway zdawał się być diablo bezpośredni. Zwłaszcza, kiedy mówił o ludzkim ciele. Obcym ciele. — Wyglądasz czysto — podsumował nareszcie, co było nie lada komplementem z jego strony. W końcu zamilkł i uznał, że naprodukował wystarczająco wiele dziwnych komunikatów, by zostać zakwalifikowanym jako ekscentryk.
Michael Dalmatyńczyk
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 28/12/2014
Temat: Re: Kawiarnia Pią Lut 13, 2015 1:34 am
Z początku nikt szczególny nie zwrócił jego uwagi. Nikt się niczym nie wyróżniał. Tylko w takim razie, dlaczego jego zdaniem, musi wyróżniać się akurat Simon? Podświadomie wiedział jedynie, że ten musi mieć w sobie coś intrygującego. Coś, co od razu rzuciłoby się w oczy. I pewnie tak by było, gdyby tylko wcześniej zwrócił swoją uwagę na osobę w rękawiczkach. Przyjrzał się jej twarzy dopiero wtedy, gdy ta zaczęła zmierzać w jego kierunku. Zmarszczył brwi w akcie zamyślenia. Wyprostował się, a swoje krzesło dosunął. Z niewiadomych powodów, chciał wyglądać porządnie. Nie miał jednak jeszcze stuprocentowej pewności, czy to aby na pewno jest jego znajomy z internetu. Palcami bębnił dalej, aż do momentu, w którym chłopak się do niego odezwał. Z utrzymywaną powagą nadal się jemu przyglądał, dopóki ten się do niego uśmiechnął. Tak, to musi być on. - Nie mylisz – odpowiedział z równie życzliwym uśmiechem na ustach. Zwrócił uwagę na sposób, w jaki zasiadł przy stoliku. Było to dosyć… Ciekawe, niespotykane. No i te rękawiczki. Jest na coś chory? O niczym takim mu nie wspominał w internecie, a to przecież nic takiego. Wszyscy czasem na coś chorują, a Michael nie jest typem osoby, który wyśmiewa się z takich rzeczy. Tylko tyle, że się na to nie przygotował, a tak to przynajmniej wiedziałby, jak ma się w takiej sytuacji zachować. Fakt, że nieustannie się mu przygląda, zrozumiał dopiero wtedy, gdy z ust jego nowego towarzysza wydobyły się kolejne słowa. Jednakże to nie zdołało go wystarczająco ściągnąć na ziemię. Pierwszy raz w życiu spotkał się z tym, aby ktoś czyścił blat w kawiarni. Znaczy się, oprócz obsługi, rzecz jasna. Nie wydawało mu się, żeby ludzie traktowali stoliki płynami odkażającymi, zanim przy nich usiądą. Z początku pomyślał, że może się zgrywa, że to taki żart. Jednakże wolał nie ryzykować. Nie chciał już go urazić przy pierwszym spotkaniu na żywo. W większym stopniu go to zaintrygowało. Był to dosyć ciekawy zwyczaj. Widząc, jak ten patrzy w jego stronę, odchrząknął, zbierając myśli. - Zawsze tak robisz? – zaczął nieco niepewnie, nie chcąc go w żaden sposób urazić. – Znaczy… chodzi mi o czyszczenie. Dosyć to niecodzienne, nie uważasz? – posłał mu uśmiech, chcąc bardziej dać mu do zrozumienia, że za tym nie kryje się jakakolwiek krytyka. W zasadzie już nieco się rozluźnił. Zobaczył go, ochłonął i nie widział już jakiegokolwiek powodu do stresu. Jedyne, o co się martwił, to fakt, że może palnąć coś na tyle głupiego, że cały czas pryśnie, a Simona spłoszy. Po niedługiej chwili przybyło jego ciasto. Znów usłyszał jego nazwę – Mrówkowiec, co było dosyć adekwatne do jego wyglądu. Z początku uniósł jednak jedną brew, nie mając pojęcia, z czym, jak i z jakimi konsekwencjami się to je. Cóż, tak. Tak się kończy zamawianie na chybił trafił. Odwinął jedynie sztućce, które ułożył na chusteczce obok talerza, a póki co nie kwapił się, aby spróbować ciasta. Poczeka aż wszelkie ewentualne mrówki się z niego ulotnią i pójdą tworzyć mrowisko wspólnymi siłami. - Nie smakuje ci? – spytał, ruchem głowy wskazując na jego napój. W zasadzie w tym momencie takie samo pytanie można by zadać również Michaelowi. Na jego słowa o piegach, potarł się po szyi, wydając z siebie nieznaczny śmiech. To prawda. Miał je wszędzie, naprawdę. Ponadto w tych niewielkich kropeczkach można odnaleźć przeróżne gwiazdozbiory. - Mam wrażenie, że z dnia na dzień pojawia się ich coraz więcej. Chyba powinienem zacząć to notować. – Przerwał, aby móc wzrokiem powędrować na swoje ręce, jakby chcąc się upewnić, czy charakterystyczne elementy przypadkowo nie wyparowały z jego skóry. – Kiedyś obudzę się jako jeden, wielki pieg. Myślisz, że na to się umiera? – Oczywiście żartował, a dodatkowo podsumował to wszystko szerokim uśmiechem. Wyglądasz czysto - poczuł się nieco jak na jakiejś inspekcji i jakby takimi słowami funkcjonariusz potwierdził, że nie ma przy sobie żadnych narkotyków. Nie za bardzo wiedział, jak ma to odebrać. Był to jakiś swojego rodzaju komplement? Zmieszał się nieco. - Dzięki – wypalił nagle, chociaż nieco go to rozśmieszyło. – Ty też. Szczególnie przez te rękawiczki. – Przysunął w jego stronę dłoń, aby móc spróbować ich dotknąć palcem. Niczym dziecko, które pierwszy raz ujrzało zabawkę. Brawo, jesteś taki dojrzały, Michael. – Czemu je nosisz?