Temat: Apartament Klausa Sro Mar 04, 2015 12:45 pm
cośkiedyśbędzie
W takich chwilach zawsze zastanawiał się nad tym jak to musi niedorzecznie wyglądać, gdy facet odprowadza faceta. Bo przecież oni z natury mieli być silni i niezależni, a przynajmniej w ten konkretny sposób biologia powinna ich ukształtować. I Klaus doskonale o tym wiedział, tak jak o tym, że widok dwóch obejmujących się mężczyzn nie był czymś naturalnym, czy choćby w połowie tak normalnym jak wsadzanie ręki w spodnie swojej kobiety w centrum handlowym. A on nigdy kobietą nie będzie, nawet jakby bardzo tego chciał. I czasami żałował, że nie może w ten normalny sposób patrzeć na mężczyzn, mieć okresu, humoru w każdym miesiącu i nosić dziecka pod sercem. Bo nie lubił faktu, że gdy tylko przyjdzie mu ochota złapać swojego faceta za rękę (czy jakąkolwiek inną część ciała) w miejscu publicznym, to wszyscy zaraz zaczną się gapić, nawet gdy to Berlin, a nie Warszawa dajmy na to. I tak czuł za każdym razem to świdrujące spojrzenie, ten lincz społeczny jasno dający do zrozumienia, by się jak najszybciej poprawił. - Jesteś dużym chłopcem. Założę się, że sobie poradzisz. – Posłał mu nieco łobuzerski uśmiech, który z pewnością nie pasowałby do jego ułożonego, eleganckiego ja – prawniczego, ale świetnie komponowało się z tym dzisiejszym, jego zmierzwionymi włosami, ekstrawagancką bluzką z nietypowym dekoltem i całym wizerunkiem niegrzecznego chłopca. - Wystarczy, że przemilczysz sprawę i zapomną. – Prawie dotknął wolną ręką jego twarzy, ale w połowie drogi szybko zrezygnował z tego zamiaru, przypominając sobie jak wcześniej został odtrącony,g dy chciał zrobić coś podobnego. Na jeden wieczór mu wystarczy. Cofnął więc dłoń, tym samym tracąc zainteresowanie jego twarzą, kłopotem ze znajomymi czy w ogóle jego osobą. - Albo znajdź sobie innego na następny wieczór. – Nie czekając, aż tamten wypali papierosa do końca ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Miał lekkie obawy czy powinien zabierać tego irytującego gada ze sobą, ale skoro już go wyciągnął, narobił mu problemów i właściwie zgodził się/zażądał odprowadzenia, to właściwie niech już tak będzie. I chyba lepiej czuł się, a z pewnością już bezpieczniej, ze świadomością zmierzania do swojego mieszkania, które może nie było najbardziej gościnnym miejscem pod słońcem, ale było jego. Szczerze wątpił, żeby Damien cokolwiek znalazł czy choćby domyślił się z kim tak naprawdę ma do czynienia. Klaus wszystko skrzętnie chował lub zwyczajnie zostawiał w robocie, bo nigdy nie przepadał za przynoszeniem roboty do domu, jak już siedział po godzinach póki nie skończy lub w ogóle nie wychodził z pracy, tylko drzemał gdzieś na kanapie czy fotelu. - Wejdziesz? – Uniósł wreszcie chłodne tęczówki na towarzysza, stojącego gdzieś nieopodal na korytarzu apartamentowca. Może nie zamierzał proponować mu kawy czy soku w środku nocy, ale z drugiej strony nie chciał też go tak bezczelnie odprawiać, gdy tylko skorzystał z jego usług ochroniarskich. Dodatkowo Damien wcale nie był taki zły i wbrew zachowaniu blondyna całkiem przypadł do jego wybrednego gustu.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Sro Mar 04, 2015 2:13 pm
Damien szedł nieśpiesznym krokiem za swoim jasnowłosym kolegą. Noc była na tyle ciepła, że ani nie musieli się spieszyć, ani pewnie nawet nie chcieli. Mężczyzna nie pogardziłby puszką zimnego napoju w dłoni, do której następnie wrzucałby popiół z papierosa. Zamiast tego zadowolił się, klasycznym strzepywaniem na chodnik, i uważaniem, aby przypadkiem nie wypuszczać kłębów dymu prosto w twarz blondyna. Szkoda tylko, że sam zbyt długo pielęgnował nawyk, aby teraz docenić własne starania. Nawet, gdyby koszulka, ta ekstrawagancka z dekoltem, przesiąkła zapachem fajek, i tak by tego nie wyczuł. Sceptycznie podchodził do miejsca. Lustrował budynek nienachlanym, dyskretnym wzrokiem, korzystając z blondyna odwróconego do niego plecami. Prowadzącego go pod same drzwi. Dobrze. Zaproszenie było tylko formalnością. Grzecznie wrócił do swojej znudzonego postawy, kiedy ten spojrzał na niego. Jak na ironię, Damien nie czuł się speszony. Bardziej… Zaintrygowany. Był ciekawski i czasem lubił zagadki, póki były niegroźne i nie doprowadzały go do szewskiej pasji. Co wcale trudne nie było. Poza tym należał do ludzi, którzy w jakiś dziwny sposób, nie tyle pasowali do każdej scenerii, a umieli w niej odnaleźć. I być może, kłamał z tym niepasującym krawatem i koszulą. Położył rękę na framudze drzwi i wsunął się do środka powolnym ruchem. Z pełną świadomością nie odrywając wzroku od Klausa, trochę go prowokując, trochę próbując przytłoczyć. Nie wiedział na ile ten był pewny siebie, a na ile grał, ale chciał to sprawdzić. Tak jak to, czy po tym lekko zdystansowanym, trochę chłodnym sposobem bycia i czułymi, delikatnymi muśnięciami, ten byłby w stanie na coś konkretniejszego. Na przykład rozebraniem go w przeciągu pięciu minut. - Wszedłem – wzruszył ramionami i posłał mu uśmiech, czekając tylko na jakąś złośliwość. W pewnym stopniu miał do siebie dystans. Wysunął dłonie z kieszeni spodni i pochylił się, aby szybkimi ruchami zsunąć buty. Wyprostował się powoli, nie mając na sobie kurtki. Buty odsunął pod ścianę i uniósł lekko brwi. Nie interesowało go pomieszczenie ani to mieszkanie. Miał ochotę położył dłoń na jego biodrze i przyprzeć go do ściany, ale to byłoby takie łatwe. Za łatwe. Czekał więc na jego ruch. Dając się oglądać i przyglądać. Jeśli Klaus liczył na coś specjalnego, to się przeliczył. Damien dalej od innych facetów odróżniało parę rzeczy, ale była to biżuteria i jedynie jasne, może nawet za jasne oczy do jego karnacji czy ciemnych włosów. Poza tym był tylko przystojnym, barczystym chłopakiem, patrzącym na blondyna z góry. - Jesteś trzeźwy?
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Sro Mar 04, 2015 6:56 pm
Natomiast właściciel apartamentu odebrał to jako dziecinną zagrywkę czy może jakąś formę wzajemnego sprawdzania – to ja sprawdzę czy mogę jednak wejść, czy w środku nie czeka na mnie basen z piraniami. Tak, oczywiście, Klaus posiadał od razu fosę wykopaną dookoła swojego mieszkania zapełnioną wygłodniałymi krokodylami gotowymi pożerać każdego niechcianego gościa. W sumie to był genialny pomysł i gdyby spółdzielnia zechciała podpisać petycję, to mógłby ten pomysł opatentować co gorszym dziwakom, którzy nie łaknęli ludzkiego towarzystwa, czy jakiegokolwiek towarzystwa. Chociaż najpierw musiałby to wprowadzić u siebie, sprawdzić, przetestować, dowiedzieć się czy działa jak należy a dopiero potem wprowadzać na rynek. - Zauważyłem... – Mruknął samemu wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi czując jak krępująca atmosfera wzmaga się jeszcze bardziej. Zasadniczo, to jeszcze nigdy tak nie miał. Owszem, sprowadzał różnych ciekawych ludzi w swe skromne progi z jasnym i jednoznacznym zamiarem, ale wtedy wydawało się to... no właśnie jednoznaczne. Teraz jednak nie wiedział co powinien zrobić, bo Damien, był Damienem i czuł się nie tyle niezręcznie w jego towarzystwie, co nie bardzo wiedział jak powinien obsługiwać tego jegomościa. - Chcę być pijany. – Spoglądał na niego dłuższą chwilę jakby dzięki temu liczył na odpowiedź na nurtujące go pytania odnośnie tego chłopaka, bo przeważnie, to się po prostu działo a teraz? Czuł się trochę jakby wrócił do liceum i czekał na swój pierwszy raz. Jakby to był jego pierwszy chłopak i każdy z nim bał się zrobić ruch. I wcale nie lubił tego uczucia, jakiejś idiotycznej niezręczności we własnym domu, w którym miał się czuć swobodnie i bezpiecznie! - Nie zaoferuję Ci kawy. I nie chcę rozmawiać. – Przerwał wreszcie tę nieco irytującą ciszę, sugestywnie zjeżdżając wzrokiem na jego krocze. Właściwie nie zamierzał dłużej czekać, aż tamten coś zrobi, bo albo się ogarnie, albo droga wolna. Złapał go za rękę i pociągnął w głąb mieszkania – na kanapę – bo ta była najbliżej i najlepszym wyborem na tę chwilę. Sypialnia wyglądała jak pobojowisko – wszędzie walały się ubrania, kartki papieru i w ogóle wszelakie przedmioty należące do Klausa w związku z czym nie była zbyt dobrym miejscem do czegokolwiek – nawet do spania, tego zwykłego. I stali nad tą kanapą. W sumie nie przemyślał tego co robi, dlatego znaleźli się tutaj, stojąc na puchatym, wyjątkowo miękkim dywanie, który jako jedyny (poza samym Damienem) nie pasował do całego mieszkania. Miał problem i to duży, bo sam nie wiedział czego właściwie chce od tego chłopaka. Na razie trzymał go mocno za rękę, ściskając smukłe palce na jego nadgarstku, niewinnie badając fakturę jego skóry. Wreszcie pchnął go na mebel, tak by ten na nim usiadł, na tyle wygodnie, na ile pozwalał mu względnie władczy gest Klausa. Usiadł zaraz za nim, na nim, okrakiem, będąc tym, który tym razem dominuje – przynajmniej wzrokiem. I kompletnie nie przejmując się niechęcią Damiena do tego typu dotyku – muskał naprzemiennie palcami i krótkimi paznokciami jego kark, gdy druga dłoń błądziła gdzieś tam niebezpiecznie w okolicach jego podbrzusza, niby niepozornie wkradając się pod koszulkę.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Sro Mar 04, 2015 8:04 pm
Przez krótką chwilę Damien naprawdę myślał, że za chwilę dostanie szklankę z mocniejszym alkoholem, wypiją go na raz, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc albo usprawiedliwić chcicę… I dopiero wtedy Klaus dobierze się do jego spodni. Tymczasem jasne oczy wbiły się w jego krocze, i prawie poczuł się nagi. Prawie. Nie wypiął bioder, za to przyglądał się twarzy tego drugiego. Szukał czegoś wyzywającego, może jakiegoś przebłysku uczuć w jego mimice. Nic z tego. Trafił na powściągliwego, zdaje się, że biznesmena albo urzędnika. Obojętne. Ta informacja była tak bezwartościowa, jak wracanie wspomnieniami do tego co zjadł na śniadanie. - Nie chcesz sesji terapeutycznej? – zapytał, trochę żartobliwie, trochę ironicznie. To mogło denerwować w Damienie, czasem po prostu nie wiedział kiedy się zamknąć. Albo milczał, albo wyrzucał z siebie te wszystkie słowa, za które ktoś mógł przywalić mu w uroczą twarzyczkę. On wcale nie czuł się niezręcznie czy nie na miejscu. Pociągnięty do salonu dawał się prowadzić. Nie wyrywał dłoni, nie szarpał się, nie próbował też szarpać Klausem – niczym niesforny nastolatek (uśmiechnął się lekko na samą myśl), został poprowadzony do salonu. Grzecznie, ale niekoniecznie pokornie. Nie kiedy wbił jasny wzrok w pośladki faceta przed sobą, a następnie nie rozejrzał się po pokoju. Nie spojrzał pod stopy na biały dywan i nie uniósł brwi, patrząc sceptycznie na blondyna, jakby pytał czy naprawdę ten ma tak nieprzydatną i, jego zdaniem, gównianą rzecz. Stali w zupełnej ciszy, i wraz z niezręcznością rozwijającą się u Klasa, proporcjonalnie rosło jego rozbawienie. Och, Boże. Teraz to on poczuł się jak z prawiczkiem, albo kimś, kto pierwszy raz zaprasza obcych do domu. Miał cholerną nadzieję, że nie będzie musiał tłumaczyć mu zasad tej gry. I nie musiał. Wylądował na kanapie. Uniósł głowę, ale na krótko, aby spojrzeć na Klausa, który już wciskał mu się na kolana. Ustawił wygodniej nogi, dla swojego i jego komfortu, akceptując cały dotyk i dobieranie się do niego. Pochylił lekko głowę, opierając niemalże czoło o jego policzek, a następnie zafalował biodrami, na tyle ile pozwał mu siedzący na nim mężczyzna. Mięśnie brzucha napięły się, a on sięgnął ustami do jego szczęki. Pozwalał mu na wszystko, ale w tym wszystkim była ta nieznikająca pewność siebie. Pozwalał mu nie na dominację, a na obsłużenie siebie. Przy ciągłym pamiętaniu o nim, a może przede wszystkim - skupianiu się na jego potrzebach. Język przesunął się od podbródka, przez szczękę do ucha, aby usta w końcu otoczyły jego płatek. On też nie chciał rozmawiać. I jakby, dla potwierdzenia tego, ułożył dłonie na jego biodrach i docisnął je do swoich. Uśmiechnął się w skórę, pociągnął za nią delikatnie zębami. Pocałował w szyję. Odsunął usta, prostując się i łapiąc w palce brzegi jego koszulki, spróbował ściągnąć ją z Klausa.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Pon Mar 09, 2015 5:12 pm
Rzucił mu jeszcze krótkie, sugestywne spojrzenie mówiące coś w stylu: „zamknij się wreszcie”, nim przeszedł do głównej części wieczoru. Niby niczego z góry nie planował, nie w tym wypadku, a jednak gdzieś tam po cichu miał nadzieję zabrać Damiena do swojego pustego gniazdka, czy być gdzieś porwanym w przypływie... czegokolwiek, co mogłoby usprawiedliwić seks z nieznajomym. Zazwyczaj były to osoby poniekąd znane, na tyle na ile było mu to potrzebne, tak by wiedzieć o czym rozmawiać lub nie, czy jest skończonym idiotą i czy faktycznie ma ochotę się z nim przespać. Teraz... teraz improwizował, i to ostro. Postanowił zapomnieć o wszelkich aspektach moralnych i pójść za flow, pozwolić się pociągnąć tej szalonej fali i zrobić coś, co nie tylko będzie dzikie, ale z pewnością go usatysfakcjonuje, bo mimo wszystko młodzieniec go pociągał i naprawdę chciał, by ten go przeleciał. Im szybciej chłopak pozbędzie się jego ciuchów, tym lepiej. Chyba nigdy nie przepadał za zbyt długą i ciągnącą się grą wstępną, dlatego zawsze był wdzięczny kochankom za jak najszybsze przejście do głównej części ich zabawy. I to nie tak, że czegokolwiek spodziewał się po Damienie czy miał w stosunku co do niego jakiekolwiek wymagania, bo nie miał. Łudził się, że nie będzie tego żałował przez najbliższy tydzień. A chciał wspominać to dobrze lub nie wspominać w ogóle, ale być zadowolonym z tej jednorazowej przygody z jakimś szczylem. I sam nie wiedział czy powinien pytać go o wiek, czy dla własnego komfortu psychicznego lepiej tego nie robić. Właściwie, to wiedział o nim wszystko czego chciał – imię. Dzięki temu nie musiał zmyślać jakiś obciachowych pseudonimów, którymi mógłby go tytułować w łóżku, bo teraz z powodzeniem jeśli w ogóle zechce krzyczeć, to przynajmniej będzie wiedział do kogo ma się zwracać. Prawdę mówiąc był poniekąd zaskoczony czułością z jaką chłopak go traktował, bo o ile wcześniej zachowywał się jak typowy buc, o tyle teraz przypominał naprawdę czułego kochanka, dbającego nie tylko o siebie, ale i partnera. Zaskoczył go tymi drobnymi przerywnikami, miłymi pocałunkami rozsianymi gdzieś po jego ciele. I wcale nie zamierzał narzekać, że jest mu zbyt dobrze, zwyczajnie zdziwił się tym, że Damien nie jest tylko napakowanym irytującym despotą, ale kimś zgoła innym. No dobra, gdyby poznał go bliżej możliwe, że odkryłby i wiele innych ciekawostek na jego temat, ale w tej chwili nie miał na to najmniejszej ochoty szczególnie, gdy tamten z taką stanowczością przytrzymywał go przy sobie czy usiłował pozbyć się jego bluzki. Ułatwił mu zadanie o tyle, że wyciągnął ręce w górę – trafiając przy okazji głową w stosunkowo szeroki otwór – i już miał o jedną część garderoby mniej, zostały jeszcze dwie, choć Klaus nie spieszył się z nimi tak bardzo, choćby z tego względu, że wcale nie chciał zmieniać swoje pozycji. Dzięki niej miał idealny dostęp do całej klatki piersiowej delikwenta, na którym aktualnie siedział i jak najbardziej korzystał z tej okazji, co i rusz zahaczając, niby przypadkiem, o jego krocze. Aż wreszcie wpakował mu rękę w bokserki. Przy okazji rozpiął guzik wraz z rozporkiem dając chłopakowi, jak i sobie samemu, trochę więcej swobody w tamtych rejonach. Dzięki temu było mu o wiele wygodniej poruszać ręką pod materiałem, gdy jeździł nią wzdłuż trzonu męskości w celu dopieszczenia swojego partnera. W międzyczasie ściskał go udami lub poruszał się na nogach mężczyzny, żeby otrzeć się o niego jędrnymi pośladkami, które ewidentnie wpadły mu w oko, bo z taką lubością ciągle im się przyglądał.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Wto Mar 10, 2015 1:39 pm
Damien nie zacisnął ust w porę i syknął mu do ucha, przygryzając nieco mocniej płatek ucha. Wypiął nieco biodra, zacisnął dłonie na pośladkach Klausa. Chciał je wsunąć pod materiał, ale jedyne co uzyskał, to irytacja kiełkującą w nim i objawiająca się w jeszcze gwałtowniejszych ruchach. On sam miał luźniejsze spodnie. Blondyn mógł spokojnie manewrować materiałem, rozpinać, odsuwać go, robić miejsce dla własnej dłoni. Damien był naprawdę wdzięczny, że ten bez najmniejszych oporów, cały oddawał się atmosferze i przyśpieszał. Dostawał dowód, że jednak starszy od niego facet rozumiał idee przypadkowego seksu. Zabawa w czułości, delikatne pocałunki i rozbieranie się systematyczne, acz leniwe, nie miały miejsca. Nigdy nie powinny go mieć, kiedy cel „podróży” był tak jasny, a żaden z facetów nawet nie wiedział, czy w ogóle powinien przelecieć drugiego. Odchylił się do tyłu, aby ściągnąć koszulkę. Odsunął dłonie od zgrabnego tyłka, wyprostował i odrzucił materiał na koniec kanapy. Mięśnie ładnie się napięły w czasie unoszenia rąk, a zielonkawy siniak na żebrach nawet specjalnie nie rzucał się w oczy. Nie minęła nawet chwila, a ten ponownie dorwał się ustami do jego ramion, całując je mocno i zdecydowanie. Klaus mógł mieć pewność, że w tym tempie, będzie mieć parę śladów na swojej jasnej karnacji. Damien miał tylko nadzieję, że nie na biodrach, po jego dłoniach, gdy sam nadawał rytm pośladkom blondyna, gdy te się o niego ocierały. Dopiero teraz mężczyzna wydawał mu się… Kruchy. Nawet jeśli, jakoś wybitnie drobny nie był. - Ślina Ci wystarczy? – zapytał trzeźwo i konkretnie, sięgając palcami do jego rozporka. Językiem przesunął po grdyce, gdy rozpinał guziki i zamek wprawnie, nawet nie patrząc na własne dłonie. Znowu przeniósł palce na jego biodra i spróbował zsunąć go ze swoich kolanach, aby wstał albo się położył. Obojętnie. Może poszedł po nawilżacz, aby ten nie musiał się bawić z pluciem i długim rozciąganiem. On nawet z tej przeklętej kanapy się nie ruszył, wodząc wzrokiem po ciele Klausa, bez najmniejszego skrępowania czy zahamowań. Był spokojny i na powrót trzymał dłonie przy sobie, gdy ten znajdywał się przed nim, podejmując życiową decyzję czy poszukać czegoś, czy ponieść się w pełni. Jedynie jego tors unosił się nieco szybciej niż wcześniej, a w oczach pojawiło się podniecenie. Damien wyciągnął z kieszeni portfel i telefon, rzucając je tam gdzie koszulkę. No, przynajmniej to drugie, bo z pierwszego wyciągnął prezerwatywę i dopiero pozbył się go. Zarejestrował, gdzie konkretnie upadło i zsunął swoje spodnie, skoro i tak te nie zasłaniały nic oprócz jego ud i łydek. Nie miał najmniejszych problemów z nagością.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Czw Mar 12, 2015 9:15 pm
Naprawdę był wdzięczny, że Damien nie chce prowadzić z nim poważnej dysputy na temat rozległości wszechświata czy innych równie ciekawych spraw. Doceniał jego niebywałą zdolność trzymania języka za zębami, przynajmniej teraz, gdy gadanina była ewidentnie zbędnym i niechcianym elementem. Dzięki temu mógł się skupić na tym, by delektować się chwilą czy oddać przyjemności. - Zaraz wracam. – Nie miał wątpliwości co do pytania, zdecydowanie ślina mu nie wystarczy i nie zamierza nawet się o tym przekonywać. Raz miał tę nieszczęsną nieprzyjemność być pozbawionym tak istotnego atrybutu jak lubrykat, że wcale nie spieszył się do powtarzania czegoś, czego nie kojarzy zbyt dobrze. I tak faktycznie zostawił chłopaka samego, udając się na krótką chwilę do sypialni, gdzie od razu skierował się do odpowiedniej szuflady. Choć najpierw postanowił pozbyć się i tak niepotrzebnej części garderoby jak spodnie czy bielizna, pozostawiając ją w połowie drogi do salonu. Wrócił praktycznie od razu, z powrotem zajmując miejsce na kanapie, ale tym razem obok chłopaka, tak żeby opleść jego szyję ramionami i za chwilę pociągnąć go za sobą w dół, lądując plecami na miękkich poduszkach. Nie mając na razie możliwości rozprostować nóg, zgiął je i wsunął na uda Damiena, opierając łydki po bokach biodra, a stopami sięgając okolic pleców. Wreszcie podał chłopakowi tubkę, po której przecież specjalnie poszedł, i spojrzał mu wprost w oczy, szukając w nich czegoś interesującego. - Lubię twoje ciało. – Jakby na potwierdzenie tych słów przeciągnął zarówno ręką, jak i wzrokiem wzdłuż ładnie wyrzeźbionego torsu, szczególną uwagę skupiając na poszczególnych mięśniach. Dawno nie miał przyjemności bycia z tak fantastycznie zbudowanym facetem, który wyglądał trochę jak jedna z rzeźb samego Michała Anioła. Może i trochę koloryzował swoje doznania, ale z niebywałą wprawą sunął dłońmi po jego wspaniałych, szerokich plecach i tym nieziemsko umięśnionym brzuchu. Aż powrócił spojrzeniem do twarzy zaczepnie przypatrując się chłopakowi, gdy znów sięgnął między jego nogi, żeby kontynuować swoją poprzednią czynność dopieszczania go.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Pią Mar 13, 2015 1:37 pm
Przycisnął go wolną dłonią do kanapy, w drugiej trzymając lubrykant. Wyprostował się, aby objąć go wzrokiem, skoro leżał już nagi pod nim z rozłożonymi nogami. Zlustrował go jednak od góry, od twarzy przez szyję i ramiona, poznaczone już lekkimi śladami, brzuch, biodra i długie nogi. Poprawił sobie jedną z nich, wsuwając łokieć pod kolano i jeszcze bardziej je rozkładając. Odruchowo chciał się obniżyć, ale w porę cofnął korpus i wylał na palce nieco lepkiego nawilżacza. Odsunął dłoń Klausa od swojego przyrodzenia, kierując ją na swój brzuch, skoro lubił jego ciało. A potem wsunął w nieco palec, starając się być delikatnym, ale i zdecydowanym. Był w końcu dużym facetem i nie było zaskakujące, że takie również miał dłonie. Badaj jego reakcje, lustrując niebieskimi tęczówkami twarz blondyna. Sprawdzając czy może sobie pozwolić na mocniejsze, gwałtowniejsze ruchy, czy musi utrzymać spokój. Przynajmniej dopóki ten nie będzie gotowy. Sięgnął dłońmi do jego łydki, zaczynając ją całować delikatnie. A potem, mało delikatnie z przekorą w oczach, patrząc wprost w twarz Klausa, zassał się i pociągnął za skórę. Docisnął mocniej palce i pochylił się, łokciem rozkładając jeszcze szerzej jego nogi, aby się zmieścić między nimi. Cierpliwość się skończyła i charakter Damiena doszedł do głosu, gdy robił się coraz żywszy, aktywniejszy. Otarł się brzuchem o jego penisa, gdy znowu zaczął znaczyć jego ramiona pocałunkami, nisko pochylony nad nim. Przyciskający go do kanapy, może nieco przytłaczający. Sięgnął po prezerwatywę i podał mu ją, wyjmując palce i ściskając go po raz ostatni za pośladek. Liczył na jakieś rozgorączkowanie, zniecierpliwienie. Dłońmi znowu przesunął powoli po wnętrzu jego uda, a Klaus mógł mieć cholerną pewność, że te ruchy oznaczały nic innego, jak znowu zbierające się w nim napięcie, szukające ujścia. - Chyba się nie obrazisz… – mruknął nisko, z tym brytyjskim akcentem, obejmując go mocno w pasie i przekręcając pod sobą na brzuch. Pociągnął jego pośladki w górę za biodra i ugryzł jeden z nich, przesuwając dużą dłonią wzdłuż kręgosłupa na kark. Nie dając mu wiele czasu na zastanowienie, ustawił się i naparł na niego, wypuszczając przez nos powietrze.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Wto Mar 17, 2015 10:54 pm
Wcale nie był szczególnie zadowolony, gdy ni z tego, ni z owego zabrano mu jak najlepszą zabawkę na ten konkretny moment. Przez ułamek sekundy przybrał wyraz obrażonego dziecka, jakby faktycznie utrata punkty styczności z penisem Damiena była zdarzeniem tragicznym. Chciał go doprowadzić do takiego momentu, w którym nie będzie w stanie zachować tego cholernego, kamiennego wyrazu twarzy. Mógłby się bardziej postarać, stęknąć, mruknąć, cokolwiek choćby zmarszczyć bardziej brwi, żeby udowodnić Klausowi, że cokolwiek robi dobrze a nie jest tylko NAPRAWDĘ PRZYPADKOWYM GOŚCIEM, KTÓREGO CHCE PRZEZ PRZYPADEK PRZELECIEĆ. - Nie umiesz się bawić... – Mruknął cicho, tak cicho, że wątpił, by chłopak to w ogóle zrozumiał czy usłyszał, zamiast tego wcale nie zamierzał pozostawać bierny. I wcale, ale to wcale nie chciał być odsuwany od swojej zabawki. W związku z tym nie przejął się faktem, że ktoś mu zabrał, to czego akurat pragnął i na powrót sięgnął w tamtym kierunku, ale z wyjątkowo perfidnym planem i zamiarem złapania go za jaja. Tak też zrobił, ścisnął Damiena na tyle mocno, na ile mu pozwalała niewygodna pozycja i zasięg jego ręki. Miał szczerą nadzieję na cokolwiek więcej poza niewzruszoną mimiką, którą widział praktycznie przez cały wieczór i szczerze mówiąc miał jej już serdecznie dosyć. I kiedy prawie osiągnął swój cel, cóż, to on złamał schemat. - Kur... ahh! – Zachłysnął się powietrzem jak ryba wyrzucona na brzeg, gdy mężczyzna bez wcześniejszego ostrzeżenia zwyczajnie wepchnął łapy tam gdzie powinien, ale nazbyt gwałtownie. Smukłe dłonie blondyna w tym czasie w bardzo finezyjny sposób wczepiły się w najbliższy stabilny obiekt, czyli w ramiona chłopaka, znacząc je czerwonymi śladami, gdy tamten zaczął poruszać palcami w jego środku. Jęknął jeszcze kilka razy głośniej niż powinien, nim zdążył się na powrót przyzwyczaić do tego brutalnego uczucia rozrywania. Zogniskował wzrok na czymś małym, połyskującym i wyglądającym jak coś, co byłoby wyjątkowo użyteczne w tej chwili – prezerwatywa. Chwilę usiłował skupić się na rozerwaniu opakowania, ale pierwsze próby były fiaskiem. Udało się chwilę później, gdy przy użyciu zębów rozerwał opakowanie, a miękkie zawiniątko z powrotem podał chłopakowi. Zdrowie przede wszystkim. I naprawdę miał nadzieję, że ją założy, a nie np. wywali gdzieś za kanapę. - Po prostu pośpiesz się i weź mnie wreszcie. – Wystękał wyraźnie zniecierpliwiony, choć nie był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, gdy Damien postanowił go obrócić. Zdecydowanie bardziej przepadał za bliższymi pozycjami, ale narzekać z pewnością nie zamierzał. Zamiast tego wyprężył się pod chłopakiem jak kot, wyginając kręgosłup w ponętny łuk, jeszcze bardziej eksponując jędrne pośladki. W tej pozycji nie miał za bardzo jak dogodzić swojemu partnerowi poza prostym oddaniem swojego tyłka w jego posiadanie. Bo ani to dotknąć, ani pocałować, ani w dupę się podrapać. Właściwie wszystko zależało i było pod kontrolą Damiena.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Apartament Klausa Sob Mar 21, 2015 9:13 pm
- Właśnie cała zabawa polega na tym… Że umiem – mruknął w jego skórę, akurat po tym, jak zostawił na niej kolejną czerwoną pamiątkę. Zostawiał na nim ślady namiętności, nie czując nawet potrzeby kontrolować się, skoro sam Klaus nic nie mówił na ten temat. Za to, wraz z ciszą z jego strony, kolejne bariery i opory opuszczały Damiena. Ocierał się o niego, bawił jego ciałem, ugniatał jak plastelinę. Przynajmniej próbował, mając cholerną nadzieję, że ten nie straci ochoty do gadania, nawet kiedy przejdą do najlepszej części wieczoru. Lubił słuchać jęków i komentarzy, nawet kiedy brzmiały jak mało przyjemne prowokacje. Łamiący się głos, w końcu mówił sam za siebie. Syknął, kiedy ten zacisnął dłoń. Czuć było, że się spina, a potem, z podobną agresją jak wtedy przed klubem, ścisnął mocniej w dłoniach jego udo i docisnął palce, specjalnie manewrując nimi tak, aby trafić na prostatę. Klaus dostał czego chciał – emocji w ruchach Damiena. Tylko nie przypuszczał, że wraz z niemalże wymuszeniem ich na nim, dostanie w bonusie, kompletnie rozchwianego faceta. Odebrał gumkę i założył ją na siebie wprawnymi, trochę gwałtownymi ruchami. Starał się nie śpieszyć, ale napędzało go podniecenie i adrenalina. Naprawdę chciał być spokojny, opanowany i cierpliwy, ale Klaus sam się o to prosił. Więc dostał. Wygiął plecy, gdy paznokcie przeorały skórę na jego ramionach, wciągając powietrze przez nos. Tak właściwie to Damien nie obrócił go dlatego, żę nie lubił się całować czy dotykać. Ani też dlatego, że twarz mężczyzny przed nim była brzydka albo odrzucająca. Klaus mógł sam przekonać się o tym, że ten duży facet w chwilach rozluźnienia, intymności, naprawdę, ale to naprawdę lubił się kleić. Cała zabawa w tej pozycji polegała tylko i wyłącznie na tym… Aby wejść jak najgłębiej. Do samego końca. Poczuł ściskające wnętrze blondyna, drżenie jego ciała i tą cholerną, zgubną ciasnotę. Damien w tym wszystkim czuł niemalże presję nakładaną przez samego siebie, aby za szybko nie dojść. Ścisnął mocno dłońmi jego biodra, biorąc głębokie oddechy. Tak na uspokojenie. Marszczył lekko brwi, zaciskał usta na karku Klausa. Robił do jego pleców wszystko to, czego ten tak pragnął, a czego zobaczyć na własne oczy nie mógł. Przy tym cicho wzdychał, a przy mocniejszych pchnięciach tłumił jęki. Poruszając się najpierw nieśpieszenie, potem mocno i płynnie, przesuwał dłonią po jego karku, włosach, brzuchu. Starał się skupić na nim, nie na sobie, aby za szybko nie utonąć w przyjemności. Dopóki jeszcze mógł. Grzał przy tym jak cholera, gdy pochylał się nad nim, przyciskał do kanapy, albo mocniej ściskał jego ciało. Miał ochotę przeruchać go na wylot.