Damien zamówił shota, a potem drugiego. Stał przy barze, w klubie, jednym z tych posiadających różną reputację, mającą dwa oblicza i cóż tu dużo mówić – klubem, w którym pracował. Dlatego nie miał najmniejszych problemów z wejściem czy wyjściem; wszyscy się znali, a przez to znali i jego. Zagadany przez barmana wymienił z nim parę słów, przechylając się przez ladę, mówiąc głośno i wyraźnie. Nieco przeciągając wyrazy. Muzyka była głośna, a powietrze cięższe od potu, atmosfery i podniecenia. Ciężko się oddychało, jakby z każdym wdechem wciągało się wszystkie ludzkie pragnienia i niedoskonałości. Damien nie był głupi i tak jak wszyscy wiedział, że część tutejszych ludzi miała żony albo partnerów. Niekoniecznie w tym mieście, obok siebie, biorących udział w projekcie. Tak czy inaczej, darkroom wypełniony był ludźmi niekoniecznie wolnymi. Obrócił się, gdy barman wrócił do pracy, a on skoncentrował na otaczających go ludziach. Lubił ich obserwować, i spędzał tu na tyle dużo czasu, że poznawał wiele gatunków pośpiechu. Ten do tańca, napicia się i sekszenia. Tak właściwie… Jeśli chciałeś poznać kogoś, porozmawiać, napić się, a następnie zejść zatańczyć z nim, a potem uprawiać dziki seks, pełen adrenaliny czy aby na pewno w ciemnościach nie widać twojej twarzy, przychodziłeś właśnie tutaj. Do tego klubu. Tak właściwie, zdaniem Damiena, ten klub wyciągał z ludzi to co najgorsze. Tutaj potrafiłeś się stoczyć jak nigdzie indziej. Minął parkiet, specjalnie idąc na około, nie chcąc pchać się przez sam środek. Umówił się ze znajomymi, ale miał jeszcze trochę czasu, a nawet jeśli go nie miał… To poczekają. Musiał zapalić. Uniósł rękę, pozdrawiając kolegę z pracy, gdy ponownie wchodził schodami na górę. W środku nie można było palić, dlatego wyszedł na zewnątrz, wyciągając z kieszeni czarnych spodni papierosy. Odpalił jednego szybkim ruchem ręki, przechodząc na bok, aby nie zagradzać wejścia do środka i nie mieszać się z ludźmi czekającymi przed bramką. Zaciągnął się mocno, pozwalając sercu wyrównać rytm, uspokoić się. I ochłonąć, bo w środku mimo klimatyzacji dalej było ciepło, czasami wręcz duszno, nawet dla osoby ubranej w samą bokserkę o czarnej barwie.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sro Sty 28, 2015 7:56 pm
Ludzie są bezczelni. To nie tak, że nagle odkrył tę wszystkim znaną prawdę, że olśniło go czy dostał objawienia w kwestii ludzkiego sumienia, zwyczajnie doszedł do wniosku, że ludzie to podłe gnidy, którym lepiej nie ufać. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę z tego, że randkowanie przez internet może wiązać się z oszustami czy wręcz kompletnymi pomyłkami, ale jakoś tak naiwnie wierzył, że tego typu problemy zwyczajnie nie będą dotyczyły jego osoby. No bo dlaczego miałby mieć aż takiego pecha? Już dawno doszedł do wniosku, że spotkanie swojej drugiej połówki w życiu realnym graniczy z cudem i prawdopodobieństwo spotkania kogoś sensownego na ulicy jest bliskie zeru. Dlatego po gruntownym przeanalizowaniu dzisiejszych czasów postanowił nie tracić swojego czasu na poznawanie nowych ludzi. Sprawę postawił jasno – chciał kogoś poznać, pójść z nim do łóżka i nigdy więcej nie spotkać danego delikwenta. Nie były mu potrzebne dramaty i histerie. Związki to jedynie kłopotliwa forma niewolnictwa narzucona przez nich samych, ludzie jednak potrafili wymyślić najgłupsze rozwiązania na świecie. Właśnie teraz doszedł do takiej konkluzji, gdy mijała godzina czekania na kogoś, kto prawdopodobnie zrobił sobie z niego żarty i ewidentnie go wystawił. Zerknął leniwie w dół na zegarek. Czekał już godzinę i pięć minut. Sądził, że nawet jeżeli ten kretyn się nie zjawi, to przynajmniej spotka kogoś znajomego i zwyczajnie z nim spędzi dzisiejszy wieczór. Zamiast tego zmarnował godzinę na czekanie i przetwarzanie danych – tu zastanawianie się nad coraz bardziej wymyślnymi torturami dla danego delikwenta. Koniec! Wstał, zabrał swoją kurtkę i ruszył do wyjścia. Dzisiejszego dnia i tak nie działo się nic interesującego w barze, dlatego postanowił czym prędzej opuścić to miejsce i udać się choćby do mieszkania. Z takim zamiarem opuścił klub, zaciągnął się świeżym powietrzem i nie kompletnie nie patrząc na drogę skręcił w lewo wpadając z impetem na kogoś, kto aktualnie palił papierosa. - Nosz!... By Cię licho! Co tak stoisz jak słup soli na środku przejścia?! Pogięło Cię czy do reszty oszalałeś?! Zgaś to w tej chwili! Nie po to wybudowali to cholerne miasto, żebyś teraz je zatruwał. Ja pierdole, otaczają mnie kretyni. No i co się tak patrzysz? Przesuń się wreszcie, nie stój jak ta sierota na środku drogi. – Warknął nie wiadomo ile razy i jak wiele bluzg poleciało w kierunku całkiem niewinnego człowieka, który wbrew pozorom został zaatakowany przez rozjuszonego Klausa. Wzrok blondyna był zdolny zabijać w tym momencie i o ile sam nie palił się do bójki, to większość ludzi wolałaby mu w tej chwili zejść z drogi, choćby ze względu na niebezpiecznie świdrujące spojrzenie.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sro Sty 28, 2015 9:55 pm
Wyrzucił papierosa, zgniatając go podeszwą buta, a potem wyciągnął kolejnego. Chciał się porządnie napalić, aby nie wychodzić ponownie za parę minut. Schodów nie było tak dużo, i mógł podejrzewać, że prędzej czy później będą one przypominały test na trzeźwość – jeśli się nie potkniesz, możesz pić dalej. Z doświadczenia wiedział, że większość w środku nocy się potykała, a on poza pilnowaniem bramki i wejścia klubu przed napalonymi gówniarzami, zajmował się podnoszeniem zwłok do pionu. Teraz również, odruchowo wyciągnął przed siebie ręce, chcąc przetrzymać osobę, która na niego wpadła. Błąd. Raz – to był facet, dwa – większy od niego. Tak naprawdę obydwoje cofnęli się o krok, ale Damien nawet się nie zachwiał. Jedynie zmarszczył nos i zacisnął mocniej zęby na filtrze fajki, zgniatając go. Wypluł resztki papierosa, krzywiąc się i zgasił go podeszwą buta. Tak czy inaczej, facet osiągnął co chciał, i to wzburzyło go samo w sobie. A potem… A potem się posypało, gdy blondyn zaczął wyrzucać z siebie lawinę słów, przypominającą jedno „bla-bla-bla”. Damien słuchał go tylko dlatego, że ten wykrzykiwał mu słowa prosto w twarz i nie dało się go zignorować. Więc zanim się zastanowił oparł dłonie o jego tors i odepchnął go od siebie mocno, prostując się i spinając. Nie przypominał już zblazowanego, rozluźnionego chłopaka sprzed chwili, a lekko obrażonego, agresywnego dobermana. Oczami rzucał ostrzegawcze pioruny. - To nie jest pieprzony środek drogi – warknął, czując jak adrenalina wypełnia jego żyły i zaciska pięści. – A to cholerne miasto ma w obowiązku oczyszczanie powietrza – cedził z siebie słowa, nie odrywając od nich niebieskich oczy. – Jebany kretynie – dodał, nie bawiąc się w kurtuazje i dobieranie odpowiednich słów. Bluzgał na równi z nim, albo jeszcze bardziej, podświadomie czując, że to lepsze od przywalenia mu w ten pyskujący, durny ryj. Dalej stał przed swoją pracą, nie pełnił dzisiaj żadnej funkcji, a jednak w jakiś sposób reprezentował ten lokal. Szef by go wywalił za bójkę z klientem, szczególnie niepotrzebną i bez większego uzasadnienia. Potrząsnął głową, aby pozbyć się włosów wchodzących do oczu. Wyglądał jednak jakby odganiał od siebie jakieś myśli albo próbował samego siebie zniechęcić do czegoś. Patrząc na jego postawę, to do bójki. Widać niespecjalnie działało na niego to, że blondyn nie dość, że wyższy od niego, to dosłownie zaatakował go z zaskoczenia. Powinno wciąć Damiana chociaż na krótką chwilę.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Czw Sty 29, 2015 12:17 am
Nic dzisiaj nie szło po jego myśli. No dobra, może nie miał konkretnego planu dotyczącego tego cholernego idioty stojącego naprzeciwko niego, ale z pewnością nie zamierzał skończyć dzisiejszego wieczoru na bójce. Zmarszczył z niezadowoleniem nos i czuł jak skacze mu ciśnienie, jak adrenalina buzuje w krwiobiegu, a jego hormony skaczą jak pojebane. Miał niesamowitą ochotę mu przypierdolić, tak od serca. Zamachnąć się, dokładnie tak jak robią to na tych wszystkich filmach akcji, i wyprowadzić prosty, równy cios. Był tylko jeden problem – Klaus nie potrafił się bić. Nie był słaby czy cherlawy, ale nigdy tak na serio się z nikim nie bił. Miał to szczęście, że w szkole trzymał się z dala od kłopotów, a reszta chłopaków raczej się nim nie przejmowała i jakoś tak od zawsze zdecydowanie wolał słowne rozwiązania, aniżeli fizyczną przepychankę, od której następnego dnia przypominasz spuchniętego pomidora. - Środek czy nie stoisz jak skończony debil. Bo co? Bo musisz zapalić? A jak nie zapalisz, to ręka Ci odpadnie? Ja pierdole, wy pieprzeni nałogowcy. W dupę sobie wsadźcie te swoje uzależnienia. – Tak łatwo nie jest się pozbyć nawyku ataku czy obrony przed kimś, kto rzekomo nas aktualnie atakuje. Dodatkowo jako rasowy prokurator automatycznie kontynuował tę bezsensowną kłótnię, która z pewnością nie zaprowadzi ich do niczego dobrego. Tylko czy któryś z nich zamierzał się tym przejmować? Najwyraźniej nie. Gorzej, że ciemnowłosy nagle wpadł na naprawdę genialny pomysł popchnięcia blondyna, co spowodowało, że jeszcze bardziej się wkurwił. - Ja wiem, że brak Ci pewnych istotnych elementów twojego malutkiego móżdżku, ale jestem dzisiaj wystarczająco wkurwiony przez innego idiotę więc nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej. – Zatrzymał się plecami na pobliskiej ścianie. Bliskie spotkanie z nowym budownictwem raczej nie należało do najprzyjemniejszych, ale spowodowało, że choć na chwilę spojrzał na sytuację pod innym kątem. Co prawda nie zamierzał nagle go przepraszać czy jakkolwiek kajać się przed kolesiem, na którego napadł bez jakiejkolwiek przyczyny, ale postanowił się choć trochę opanować. Bo gdy już zamierzał dalej pyskować, zamknął szybko usta i spojrzał gdzieś w bok myśląc jakkolwiek pozytywnie, że jest na świeżym powietrzu, że może to spotkanie nie miało się odbyć, że tamten faktycznie był idiotą i wyszło na lepsze. I jakoś tak od razu zrobiło mu się lepiej, a przynajmniej nie miał morderczych myśli odnośnie swojej ofiary – tudzież tego, kogo bezpodstawnie słownie zaatakował. - Mam chujowy dzień. – Rzucił jakby te trzy słowa były co najmniej magicznym zaklęciem będącym w stanie odczynić zły urok tej beznadziejnej sytuacji.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sob Sty 31, 2015 11:25 am
Poruszał nadgarstkiem. Wziął głęboki oddech, wypuszczając powietrze ze świstem przez nos, aż jego nozdrza zadrżały. Może w słabym świetle latarni, może przez otumanienie alkoholowe Klaus nie widział tych wszystkich czynników, ale z ich dwójki, to on miał mniejsze szczęście i był większym idiotą. Szczególnie jeśli faktycznie nie umiał się bić. Damien nie tyle co mieszał się w bójki, a często je wywoływał, i nawet ten cały projekt nie hamował w nim pierwotnych instynktów. Nawet nie wiedział czy przed nim nie stoi jakaś osobistość, gotowa wkopać go w sądowe pierdoły albo wręcz przeciwnie: wykopać stąd. Z drugiej strony… Co mu zależało? - Wkurwiać? Bo co? Bo księżniczka nie poruchała? – zapytał, pochylając się nieco do przodu. Zwykle nie bywał chamski, a raczej starał się nad tym panować, jednak w podobnych chwilach, gdy chciał sprowokować faceta do pierwszego ruchu, był to najlepszy pomysł. O tak, adrenalina robiła swoje, a on resztkami woli powstrzymywał się przed atakiem. Odetchnął i wyprostował się, sięgając dłonią po fajki. Byle spokojnie, Damien. To kolejny idiota. – Na prawo, dwie ulice stąd jest burdel. Możesz kogoś wynająć i wtedy on Ci wsadzi w dupę twoje wszystkie uzależnienia – zaciągnął się mocno, nie cofając się o krok. Wydmuchiwał dym w stronę Klausa, nie przejmując się jego ewentualnymi obiekcjami. Odbijał piłeczkę automatycznie, nie zapominając, że to działa w obie strony. Role mogą się obrócić, i ktoś poza Klausem zostanie księżniczką wieczoru. Cofnął się o krok, opierając pośladkami i jedną stopą o ścianę budynku. Trochę jednak jak dzikie zwierzę, nie spuszczał z niego wzroku, czekając na inne komentarze. Damiena naprawdę obeszłoby dosłownie wszystko co padłoby w jego kierunku. Ale nie chodziło przecież, że mogło go zaboleć. Wszystko kręciło się wokół tego co jego samego mogło wkurwić. Mimo to lekko odpuścił. - Mam współczuć biednemu chłopcu? Ciężkie życie. Mówiłem gdzie znajdziesz pocieszenie – wskazał palcem na prawo, niespecjalnie wrażliwy na jego krzywdy. Facet na niego wpadł, wydarł się, a potem próbował usprawiedliwić zwykłym, „chujowym” dniem. Brunet był jednak w tym wypadku hipokrytą, skoro dla niego było to również dobre wytłumaczenie. Dostatecznie dobre, aby nie trzymać swoich nerwów na krótkiej smyczy. Stał dalej wygodnie oparty o chłodną ścianę, nie przejmując się jak może to wyglądać. On, luzacki, dmuchający Klausowi w twarz dymem, przed klubem śmierdzącym seksem już na zewnątrz. Kawałek dalej gromadziła się kolejka, gdy bramkarz powoli wpuszczał ich do środka. Telefon w kieszeni zawibrował, ale on spokojnie dopalał papierosa do końca.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pon Lut 02, 2015 9:58 pm
Właściwie, to Klaus byłby zdolny usunąć danego delikwenta z Bestat. Co prawda nie miał skonkretyzowanej władzy w dosłownym znaczeniu, ale posiadał kilka naprawdę dobrych znajomości a przy tym sam był całkiem niezłym prokuratorem, dlatego zadzieranie z nim było raczej nierozsądne. A nie... czekaj, czekaj! To on zaczął! Z resztą nie miało to najmniejszego znaczenia, ponieważ Klaus i tak nie zamierzał się z niczego spowiadać czy przyznawać do winy. - Mówisz, że gdzie? Na prawo? – Wykorzystał sytuację; chwilę, w której mężczyzna pochylił się niebezpiecznie blisko niego, tak że bez problemu wyciągnął rękę i ujął jego twarz w smukłe palce. Obejrzał twarz nieznajomego robiąc przy tym minę znawcy, jakby go wyceniał niczym wprawny handlarz swój towar. Skrzywił się jednak zaraz, puścił go i przybrał rozbawiony wyraz twarzy. - Nic ciekawego tam nie ma. – Wyznał spoglądając mu głęboko w oczy, przeszywając niemal na wskroś swoimi arktycznie niebieskimi tęczówkami. Czasami miał wrażenie, że faktycznie przypomina niedźwiedzia polarnego, nie tyle ze względu na posturę, bo jego sylwetka była może nie mizerna, ale szczupła, co przez jasne blond włosy i nieskończenie błękitne oczy. A także prawie białą cerę. Z jednej strony prawdziwie aryjska uroda, z której poniekąd był dumny, z drugiej łapał inne osoby na tym, że ze względu na jego aparycję lubili przyporządkowywać go do gładkich, delikatnych i ślicznych kobiet. A przecież nie był śliczny czy uroczy, czy uległy. No dobra może trochę był, ale tylko i wyłącznie w łóżku, bo tak mu odpowiadało. Teraz nurtowała go kwestia wydmuchiwanego dymu w jego kierunku. Robił to z czystej złośliwości, żeby pokazać, że tak może i będzie to robił tak długo jak zechce, czy zwyczajnie nie miał zamiaru fatygować się w obracanie czy zmianę swojej lokalizacji na inną, bardziej dogodną dla Klausa. - Zgaś to albo odsuń się, niedobrze mi od tego gówna. – Zrobił krok w lewo, żeby choć minimalnie zmienić swoją pozycję względem dymu papierosowego, swoją drogą tak znienawidzonego. - Zamiast pocieszenia mam wysokiej klasy rozrywkę serwowaną przez niewyżytego szczyla. – Uniósł uprzejmie brew spoglądając z lekkim rozbawieniem na niego. Co prawda nie zamierzał go prowokować, ale na tyle go irytował, że nie zamierzał tego zostawić. - Nie masz nic lepszego do roboty, że zamierzasz zepsuć mi jeszcze bardziej wieczór? – Rzucił niby to żartobliwie, ponieważ sam nadal stał w tym samym miejscu i ani myślał ruszyć się gdzieś dalej. Bo chłopak może faktycznie był irytujący, ale w obliczu całego dnia był chyba... nie tyle najlepszą rzeczą jaka go dzisiaj spotkała, ale najciekawszą.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Wto Lut 03, 2015 2:59 pm
Uniósł lekko brwi, czując palce ściskające w dłoni jego twarz. Nie było to nieprzyjemne, blondyn nie chciał mu sprawić bólu, siłowo otwierając szczękę. Bardziej… Jakby go oglądał. W tej krótkiej chwili nie było żadnej magii, ani namiętności. Obie jasne, błękitne tęczówki się spotkały… I to byłoby na tyle. Damien odpowiedział średnio przyjemnym spojrzeniem i odsunął twarz, akurat kiedy Klaus cofnął palce i skrzywił się. Chyba nie przypadła mu do gustu twarz bruneta z ledwo zauważalną blizną przechodzącą przez brew, którą na ogół zakrywała grzywka czy już słabym zarysem siniaka na policzku, tuż pod okiem. Bez fajerwerk i pocałunków pełnych pasji, Damien po raz kolejny wypuścił dym, tym razem nad głową Klausa. Łaskawie z wyraźnym zblazowaniem na twarzy, całym swoim ciałem sugerując, że łaskawie idzie mu na rękę. Cały on. Jak już się uginać to w podobnym stylu. A dym, tak czy inaczej, wrócił do blondyna, otaczając jego głowę. Brunetowi nawet nie chciało się uśmiechnąć z powodu tej klasycznej złośliwości losu. Ale oczami i tak musiał wywrócić. - Popierdolony jesteś. Podchodzisz do mnie, awanturujesz się, a potem próbu… - nie dokończył, unosząc wzrok nad jego ramieniem. Blondyn nie zdążył się nawet odwrócić, gdy szczupła osoba złapała go pod ramię. Chłopak, średniego wzrostu, trochę tyczkowaty, ubrany w tank topa i niewiarygodnie obcisłe jeansy, z miejsca pocałował blondyna w policzek, stając przy tym na palcach. - Skończ palić i chodź, cała reszta też będzie chciała go poznać – odezwał się melodyjnym, całkiem przyjemnym i niskim głosem, nie pasującym ani do jego postury ani do sposobu bycia. – I miałeś rację… Faktycznie jest niezły – mrugnął do Klausa, przyglądając mu się. Lustrując wzrokiem i oceniając w sposób co najmniej oczywisty. Przestąpił z nogi na nogę, nie cofając się. – I w ogóle… Andy – przestawił się, w końcu. Po tej chwili paplania, kiedy Damien jedyne co robił to wypuszczał dym w stronę nieba, odchylając głowę do tyłu. Nie chciało mu się tego wyjaśniać, i jedynie co jakiś czas zerkał na minę blondyna, który został złapany i zasypany jedynym, wielkim bełkotem. Nawet jeśli Andy miał świetny głos i mógłby do cholery pracować na seks linii. Odepchnął się od ściany stopą, prostując się. Dopiero teraz mógł wrócić do środka. Zgasił papierosa podeszwą buta, a Andy spróbował pociągnąć za sobą Klausa, znowu go zagadując. - Chodź! Chcę się już napić!
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Wto Lut 03, 2015 8:12 pm
Miał coś powiedzieć, skomentować, po raz kolejny obronić swój punkt widzenia, ale... No właśnie, ale został kompletnie zaskoczony przez nieznajomego. I wcale nie chodziło o jego nadmierną zażyłość względem kogoś, kogo zupełnie nie znam (geje od zawsze byli znani z otwartości i braku zahamowań), ale o podejście go i wytrącenie z równowagi w najmniej odpowiednim momencie. Kiedy całą swoją uwagę skupiał na tym beznadziejnie irytującym szczeniaku, tak wkurzającym, że miał ochotę go spoliczkować. Sam zaraz potarł swój policzek, jakby chłopak miał co najmniej syfa czy inne świństwo. Klaus zwyczajnie nie przywykł do nadmiaru czułości, lubił bliskość, ale okazywaną w nieco inny sposób, dawkowaną w odpowiednim czasie i nie tak spontaniczną jak ta serwowana przez nadzwyczaj pobudzonego małolata. Miał szczerą nadzieję, że nie wpakował się właśnie w coś czego będzie później żałował, bo po sposobie bycia tego drugiego wiedział, że nijak nie uda mu się wykręcić i czy tego chce czy nie będzie musiał pójść z nimi na dół do klubu. Tak naprawdę, to ani nie chciało mu się oponować, ani nie miał nastroju na samotny powrót do domu, dlatego uznał, że wieczór spędzony z młodymi mężczyznami może okazać się całkiem orzeźwiający. - Klaus, miło mi. – Chrząknął cicho, spoglądając całkiem przez przypadek w stronę swojego ulubionego nieznajomego, który najwyraźniej postanowił oddać głos swojemu rozgadanemu znajomemu. Cóż nie zamierzał komentować jego, ich... czyjekolwiek uwagi odnośnie tego „jaki” jest. Aczkolwiek zapamięta to sobie i wykorzysta w odpowiednim momencie, gdyż zawsze lubił, gdy ktoś w ten przyjemny sposób łechtał jego wybredne ego. - No już, widzisz, idę. Nie musisz mnie ciągnąć jak worek kartofli, Andy. – Uśmiechnął się poniekąd łagodnie, po trochu przekornie w stronę niższego chłopaka chcąc tym samym oswobodzić swoją rękę z żelaznego uścisku. Miał szczęście. Udało mu się to tuż przed wejściem do klubu, do którego prowadziły strome schody w głąb ziemi. Teraz przynajmniej nie musiał obawiać się o swoje życie ze świadomością, że ktoś przez przypadek pociągnie go za mocno, straci równowagę i poleci jak długi wprost na mało przyjazne schody. Jakoś nie widział siebie i bliskiego spotkania z żelaznymi stopniami, wyglądającymi jak średniowieczne narzędzie tortur. Tak naprawdę, to po części cały klub trochę tak wyglądał.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sro Lut 04, 2015 11:04 am
Andy podniecał się jeszcze chwilę, zanim nie cofnął dłoni, aby samemu nie polecieć w dół. Minęli zresztą już niedużą kolejkę, gdy Damien znowu kiwnął głową do bramkarza. Mieli niepisaną umowę z innymi pracownikami, pozwalającą na podobne wchodzenie i wychodzenie. Zresztą brunet wiedział, że dzisiejszy bramkarz bardzo lubi z owego przywileju korzystać, szczególnie przy obecności innego faceta u boku. Tym sposobem cała trójka już po chwili schodziła na dół, z Andy’m na czele, który co chwila się z kimś witał, odwracając na nich, upewniając czy faktycznie za nim idą. Jeśli Klaus chociaż przez chwilę się zawahał, szczupła dłoń od razu obejmowała jego nadgarstek i przyciągała do siebie. Blisko i bliżej, zmuszając do podążania za nim prosto do loży, przez parkiet pełen ludzi. Nieduży Andy łatwo się przeciskał, lawirował między innymi, ocierającymi się o nich ludźmi. Atmosfera, tutaj, w samym sercu klubu była odurzająca. Duszno, głośno i namiętnie. Można było się upić pragnieniami nieznajomych ludzi. Andy na krótką chwilę odwrócił się w stronę Klausa i zakręcił biodrami, chyba kogoś naśladując, bo po chwili wybuchnął śmiechem i ruszył dalej, ciągnąć go za rękę. Damien przez tą krótką chwilę został zapomniany, albo zignorowany, jakby ten już przywykł do jego olewczego sposobu bycia i robienia wszystkiego po swojemu. Tym sposobem stanęli przed zarezerwowaną lożą w której siedziała grupka pięciu osób. Andy od razu usiadł na kanapie, witając się z wszystkimi wesoło. Było tutaj ciszej i na pewno chłodniej. W sam raz aby przesiedzieć parę godzin, pogadać, a potem… Klaus mógł spodziewać się wszystkiego po nieznajomych ludziach, prezentujących sobą mieszankę charakterów i stylów. Andy pocałował mocno jednego z nich, największego, ubranego w czarny podkoszulek z nazwą heavymetalowego zespołu, zanim nie usiadł grzecznie. - To Klaus. Ten blondyn, który wpadł w oko Damienowi – przedstawił mężczyznę wszystkim, a ten mógł spotkać się z bardziej lub mniej zaciekawionymi, uważnymi spojrzeniami. Ktoś powiedział, że jest w typie Damiena, inny, że przecież Damien nie ma określonego typu, a trzeci dodał, że ten oto blondyn stanowczo mógł wpaść mu w oko. Andy zaśmiał się, gdy dostał kufel piwa i puścił oko Klausowi. Nie miał pojęcia, że blondyn i jego przyjaciel znają się od pięciu minut i niewielka była szansa, aby faktycznie brunet mógł się uganiać za swoją nową zdobyczą. Chociaż… Zawsze jakaś istniała. Damien, wcześniej zaginiony, ale niekoniecznie zapomniany, wsunął się obok Klausa, siadając bardzo blisko niego, nie tylko przez ograniczone miejsce w loży. Położył dwa kufle na blacie, widocznie przez ten czas obierając kurs na bar. - Mam nadzieję, że lubisz piwo – powiedział do jego ucha, przekładając ramię przez jego barki i opierając o kanapę. Po raz pierwszy, od początku ich rozmowy, nie warczał ani nie przeklinał, mówiąc spokojnie. Klaus mógł usłyszeć brytyjski akcent, rozleniwiony, zblazowany głos, przypominający odrobinę pomruki, jakby nie chciało mu się ani zbyt szeroko otwierać ust, ani za głośno gadać. – I że Cię nie molestowali – dodał, patrząc na resztą zgromadzony. Chóralne „nie” dobiegło do uszu ich dwójki. -Nie śmielibyśmy– Andy zaśmiał się, przejmując rolę tego, który przesłuchuje. I zadaje niestosowne pytania. – Damien nie jest specjalnie rozgadany, ale fajnie Cię poznać. Byliśćie wcześniej umówieni? Nic nie mówił. JAK ZAWSZE.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sro Lut 04, 2015 10:26 pm
Naprawdę miał szczerą nadzieję, że rozrywkowy znajomy ponurego awanturnika postanowi zostawić go w spokoju, a raczej zezwoli na podążanie za nim z własnej, nieprzymuszonej woli. Jak bardzo pomylił się w swoim założeniu, mógł się o tym przekonać w krótkim czasie, ponieważ Andy ponownie dopadł jego rękę z równie natarczywie co wcześniej i ponownie pociągnął go za sobą. Cholernik był może mały, ale posiadał jakieś niespożyte ilości energii, którą uparcie przekładał na trochę zagubionego Klausa, który usiłował wymijać tych wszystkich ludzi byleby się z nikim nie zderzyć. Obejrzał się może raz czy dwa za swoją ofiarą, która w jakiś sposób wydała mu się w obecnej chwili wyjątkowo bliska, a z pewnością bliższa niż grono kompletnie nieznajomych osób, do których Andy zaciągnął go z taką przyjemnością. Może nie tyle, że czuł się nieswojo, ale miał wrażenie, że mimo wszystko powinien wybrać powrót do domu niż pakowanie się grupie znajomych do stolika. Jedynym plusem był fakt, że nie odstawał od nich wizerunkiem i różnica wieku nie była aż tak widoczna, w końcu Klaus zawsze wyglądał na młodszego. Jeszcze ze zmierzwionymi, lekko zaczesanymi włosami do tyłu, bez okularów w dopasowanych czarnych jeansach i asymetrycznej, obcisłej koszulce wyglądał jak zbuntowany student przedostatniego roku. - Tak to właśnie ja. Jak widać Damien wprost nie mógł oprzeć się mojemu urokowi osobistemu. – Odparł pół żartem, pół serio grając w tylko sobie znaną grę, bo tak właściwie to tylko on i Damien (dobrze wiedzieć jak ma na imię!) wiedzieli jaka była prawda. Niemniej jednak nie zamierzał się tym przejmować. Chciał zaryzykować i zobaczyć reakcję swojego potencjalnego partnera, który do tej pory być może nie był jak zimny głaz, ale z pewnością trochę niedostępny i trochę zimno, choć wyjątkowo zaangażowany w ich drobną kłótnię. - Lubię, chyba nawet tak samo jak lubię brunetów. – Uśmiechnął się zawadiacko puszczając tym razem porozumiewawcze oczko do Andy'ego. Chłopak mimo swojego specyficznego nieco zbyt otwartego podejścia był bardzo sympatycznym człowiekiem i Klaus doceniał jego miłe usposobienie. W związku z tym zamierzał nieco zamieszać i dać publice coś do zabawy. Sam też przepadał za tego typu gierką, często się w to bawił o ile jego towarzysz nie był kimś, z kim chętniej by się pozabijał. - No co ty. – Rozejrzał się po ludziach, ale po ich wspólnej odpowiedzi szybko wrócił wzrokiem do Damiena. - Widzę, że nie tylko ja mam wrażenie, że Damien jest enigmatycznym despotą. – Uciął nieco kąśliwie, ale zaraz przybierając rozbawiony wyraz twarzy, która złagodniała od momentu wejścia pod powierzchnię. - Jesteś słodki Andy. Naprawdę. Nie, właściwie to się nie znamy, to jest... To się nazywa przeznaczenie. – Zażartował z tego w jaki sposób się poznali, ponieważ poniekąd to w jaki sposób na siebie wpadli i to, że Klaus nadal z nimi przesiadywał było jak zrządzenie losu. I sam jeszcze nie wiedział czy powinien się z tego powodu cieszyć, czy raczej martwić, ze wpakował się w coś naprawdę niepożądanego.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pią Lut 06, 2015 12:02 pm
Damien załapał się na wzmiankę o owym uroku osobistym blondyna. Klausa, z tego co pamiętał, ale nie dałby sobie za to uciąć ręki. Uniósł na to lekko brwi i przyjrzał mu się ponownie, teraz tak jak reszta chłopaków, wyłapując szybko okiem coś, co mogłoby mu się spodobać, albo wręcz przeciwnie. Z tak bliska, nawet pewny siebie blondyn, mógł się poczuć odrobinę skrępowany. Damien powstrzymał się od pochylenia i zapytania co jeszcze ten lubi, ale i tak uśmiechnął się lekko na ten nieznaczny flirt ze strony blondyna. Było dobrze. Chwilowo swobodna atmosfera i pełna akceptacja napływająca z grona znajomych (czy nieznajomych) i przede wszystkim pociesznego Adny’ego, udzielała się i Damienowi. Wychylił się po kufel piwa, kręcąc się nieco przy boku blondyna, dopóki nie dotknął palcami szkła i nie przysunął bliżej siebie. To było przynajmniej zanim nie zakrztusił się piwem, na szczęście w porę przełykając i jedynie kaszląc przez chwilę. -Enigmatyczny despota? – powtórzył, nie wiedząc czy się śmiać czy złościć. W końcu jedynie uniósł wysoko brwi i pokręcił lekko głową, jakby nie dowierzał. – Mocne słowa, biorąc pod uwagę, że znasz mnie od pięciu minut – powiedział ciszej,na jego ucho, na powrót czując się jakby obcował z księżniczką. Ramienia jednak i tak nie zabrał. – I, że właśnie siedzisz obok mnie – dodał, prostując się. Może Klaus tak naprawdę lubił ludzi z charakterem, skoro tak pyskował i drażnił się? Na nieszczęście Damiena, on sam miał słabość do takich osób. Zapił to piwem. Andy zaśmiał się głośno, słysząc to podsumowanie. A potem śmiał się jeszcze przez chwilę, słysząc, że jest słodki. Jego chłopak był mniej entuzjastyczny, uśmiechał się lekko, ale trochę inaczej spojrzał na blondyna. Damien ścisnął Klausa za ramię i wcisnął go bardziej w swój bok. Nie każdy miał tak swobodne podejście do sprawy czy innych ludzi, jak Andy. - Dzięki. Tak sądzę, chociaż wolałbym usłyszeć, że jestem zabawny, a nie słodki – Andy pokręcił głową, nie odrywając wzroku od Damiena. – Jemu spróbuj to powiedzieć – wskazał kuflem na bruneta, radosny na samo wyobrażenie. – Skoro jest Twoim przeznaczeniem, może Cię nie zabije – teraz on mrugnął okiem do Klausa, ewidentnie go podpuszczając i zachęcając do jakiejś głupoty. – I o co chodziło z tym, że się nie znacie? W sensie, że my, czy… - zmarszczył lekko brwi. Niemiec robił mu zamęt w głowie, mówiąc jedno, a potem niemalże się z tego wycofując. Zresztą, nie był głupi, gadanie o chłopaku na który leci Damien, przy jego jednonocnej dupie, było nie w porządku. Damien przeczesał włosy Klausa, lekko go pociągając za kosmyki, na które się patrzył. - Przecież zawróciłeś mi w głowie – powiedział, dość kpiąco.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pią Lut 06, 2015 5:46 pm
Z jakąś dziką satysfakcją przyglądał się dławiącemu towarzyszowi, który w tak żwawy sposób zareagował na niecodzienne określenie jego osoby. Z reguły wychodził z założenia, że szczerość jest zawsze w cenie, co prawda nie zamierzał już być bezczelny jak wcześniej, ale wciąż wygłaszać swoją własną opinię. I wcale nie przeszkadzało mu w tym, że znali się z chłopakiem od kilku minut, że w sumie, to Damien mógł być każdym, nawet uroczym zawadiaką o złotym sercu. Co prawda ta wizja kompletnie mu nie pasowała to typu macho jaki sobą prezentową, ale nie zamierzał wchodzić w jego profil psychologiczny, a jedynie specjalnie go w ten sposób zaczepić. - Powiedz Andy, czy ja się mylę? Damien jest osobą tajemniczą, małomówną i raczej skrytą a przy tym nie wydaje się być ustępliwy w czymkolwiek czy więc dobrze określiłem go jako nieugiętego dominanta, czy może jednak poniosłem klęskę? – Najwyraźniej szeptana przestroga w ogóle nie zrobiła na nim wrażenia, tak jak to, że albo Damien był coraz bliżej niego, albo to on był przesuwany w jego stronę w jakiś magiczny sposób. Zasadniczo nie przeszkadzało mu to w zupełności, ale był przekonany, że osobnik, na którego wpadł raczej nie pała do niego zbyt wielką sympatią i właściwie to po cichu ma nadzieję na zamordowanie Andy'ego, który go tu przywlókł. I wtedy poczuł lekki dyskomfort na swoim ramieniu, już chciał protestować czy w jakikolwiek sposób zareagować na ten jawny przejaw przemocy, ale zauważył mało przychylny wzrok jednego z nich. To chyba był ten sam gość, którego Andy pocałował na przywitanie. Zdając sobie z tego sprawę mimowolnie sam przysunął się jeszcze bliżej Damiena, udając, że wcale nie powiedział czegoś nieodpowiedniego, za co czyjś facet mógłby go znienawidzić. - Śmiem twierdzić, że życzysz mi rychłej śmierci, skoro marzy Ci się nazywanie tego oto mężczyzny słodkim. – Skrzywił się lekko czując jak brunet ciągnie go za włosy. Nie posądziłby go o cokolwiek z tych wszystkich gestów, jakie wykonał w przeciągu najbliższej minuty. Już nawet nie chodziło o samo zajęcie miejsca tuż obok (można to było zrzucić na karb braku innej miejscówki), ale sam fakt reszty gestów, które do niewinnych czy przypadkowych z pewnością nie należały. - Jakkolwiek na niego nie spojrzeć, tak nie da się powiedzieć, żeby był słodki. – Ujął twarz Damiena w swoje palce, w podobny sposób w jaki zrobił to jeszcze na zewnątrz, aczkolwiek teraz mężczyźnie mogło się zdawać, że Klaus robił to z niebywałą czułością, niby przypadkiem gładząc jego żuchwę opuszkami palców.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sob Lut 07, 2015 6:51 pm
Andy uniósł lekko głowę, wpatrując się w Klausa z mieszanką ciekawości i zainteresowania. Widać było po nim wszystko, jak na dłoni, chociaż i on mógł być podłym, emocjonalnym manipulatorem. Widocznie jednak zainteresował się tym opisem Damiena. - Dobra. Zgadłeś, ale to nie było trudne. Widać to na pierwszy rzut oka – Andy widocznie nie uważał tego za przejaw wyjątkowej błyskotliwości. Szczególnie po tym, jak Damien sam, bez żadnego słowa oddalił się wcześniej, a teraz milczał, przyciągając Klausa czy robiąc z nim dokładnie to, czego sam chciał. Nawet jeśli były to niewinne zabawy włosami albo niezobowiązujące obejmowanie ramieniem. – A przynajmniej częściowo. Co jeszcze o nim myślisz? – dopytał, wpatrując się w nich. Zastanawiał się, zresztą tak jak Damien, czy studiował psychologię albo psychiatrię. Na pewno miał duży kontakt z ludźmi. Damien obrócił się bardziej do niego bokiem, zaczynając się w niego wpatrywać. Też był ciekawy kolejnych wniosków, dlatego się nie odzywał. Ciężko było powiedzieć coś o małomównych osobach, poza tym, że byli skryci i średnio rozmowni. Nic zaskakującego. Teraz Klaus musiał się bardziej postarać, aby im zaimponować. - Równie dobrze, może Ci nie zrobić żadnej krzywdy – dodał Andy, zanim nie schował ust za szklanką piwa. W klubie impreza trwała w najlepsze, wszyscy się świetnie bawili i nawet w ich grupce było słychać śmiechy, gdy pojedyncze osoby coś do siebie mówiły. Komentowały i dopowiadały. Damien zerknął krótko na jednego z nich, słysząc, że Klaus został jego „chłoptasiem”. Cóż. Blondyn nie był nawet jego kochankiem, nie mówiąc o związku. Nawet się nie znali, i brunet liczył, że ten jednak nie ma faceta. Sam nie chciałby być zdradzany, a ten coś mówił o debilu psującym mu wieczór… Wyciągnął rękę i złapał Klausa za dłoń, odsuwając ją od swojej twarzy. To wykraczało poza to co on chciał robić. Nie mówiąc o tym, że podobne gesty były… Nie łapało się tak obcych ludzi za twarz. Nawet on to czuł, a przecież należał do grupy inwalid emocjonalnych. - Z kim tu wcześniej przyszedłeś? – zapytał, chociaż nie powinien. Nie obchodziło go to. Nie chodziło o to, że blondyn był obiektem jego zainteresowań, czy coś w tym stylu, chociaż gdy nie miotał się, wydawał się być w porządku i jeśliby go zakneblować, to może… Wszystko się jednak kręciło wokół tego, że sam Damien brzydził się zdrad. Brzmiało to jednak dwuznacznie. Równie dobrze mógł zapytać, czy może go dzisiaj zabrać do siebie albo odprowadzić do domu.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Nie Lut 08, 2015 1:55 am
- Naprawdę mam się w to bawić? – Westchnął ciężko, bo wiedział, że chyba tak i raczej się z tego już nie wywinie. Niby mógłby się jakoś spróbować wykręcić, ale niech im będzie. Rzadko kiedy mieszał pracę z życiem towarzyskim, ale teraz postanowił trochę skorzystać z pewnych umiejętności. - Na pierwszy rzut oka wygląda na realistę, kogoś kto nie boi się wyzwań. Twardo stąpa po ziemi. Wbrew pozorom jest osobą, na której można polegać i przy tym raczej poważnym gościem, z którym wiadomo, że nie wystawi Cię do wiatru. Dobry z niego kumple, ale trzeba uważać na wybuchowy charakter, gdy puszczą mu nerwy jest jak atomówka, ale to wszyscy wiedzą. Jak coś go zainteresuje, to nie odpuści póki tego nie zdobędzie. Troskliwy, acz jedynie w przypadku osoby, na której mu zależy i nigdy się do tego otwarcie nie przyzna. I chyba tyle z mojej zgadywanki. – Natłok spojrzeń zogniskowanych na jego osobie był nie tyle przytłaczająco, co nieco krępujący, dlatego czym prędzej chwycił za wcześniej postawiony kufel piwa dla niego i wypił duszkiem prawie połowę jego zawartości. Przyjemnie zaszumiało mu w głowie i ciało zrobiło się jakby miększe. Nie bez przyczyny nazywano alkohol odwagą w płynie. Dzięki niemu ludzie nagle robili się nader skorzy do rozmów czy robienia czegoś, o czym wcześniej nawet by nie pomyśleli. Klaus natomiast nie lubił gdy procenty przejmowały kontrolę nad jego ciałem i nie mógł analitycznie spojrzeć na daną sytuację, mimo to w tej chwili poszedł na pewien kompromis. Jeśli zamierzał przeżyć ten wieczór i się nadmiernie nie skompromitować, to będzie musiał wypić trochę więcej niż zazwyczaj. - Z nikim. – Machinalnie odstawił kufel na stolik, spoglądając już mniej poważnie na swojego głównego towarzysza tego wieczoru. - Byłem umówiony. Wystawił mnie. Jego strata. – Wzruszył lekceważąco ramionami, ponieważ już od dobrych pół godziny przestał przejmować się gościem, na którego czekał ponad godzinę. Damien skutecznie pozbył się obrazu tamtego z głowy Klausa za co ten był mu naprawdę wdzięczny i gdyby nie ten dziwny wstręt do jego dotyku, to z pewnością odwdzięczyłby mu się nie tylko słownie. - Dlaczego pytasz? Czy to ma jakieś znaczenie? – Zmrużył lekko powieki doszukując się w twarzy chłopaka czegoś podejrzanego, co mogłoby mu w jakiś sposób pomóc zidentyfikować jego mimikę. Nic jednak nie wskazywało, by Damien chciał w jakikolwiek sposób współpracować z Klausem. - Będę się niedługo zbierać. Nie chcę wam przeszkadzać. – Rzucił w końcu, bo faktycznie czuł podskórnie, że wpakowanie się grupie znajomych ot tak do loży było raczej mało taktowne i przez ten krótki czas nie dawało mu to spokoju. Miał szczera nadzieje, że jego słów nie usłyszał Andy, dałby sobie rękę uciąć, że gdyby chłopak to usłyszał z pewnością zrobiłby wszystko byleby zatrzymać blondyna, któy po raz kolejny miałby przerąbane u jego faceta.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pon Lut 09, 2015 1:29 pm
Najpierw wszyscy zamarli, słuchając Klausa. Wpatrując się w niego z mieszanką niedowierzania i zdumienia. Potem zaczęli się śmiać i klaskać, jakby mężczyzna właśnie zrobił coś naprawdę popisowego. W przeciągu tych parunastu sekund, może minuty, został w pełni zaakceptowany. Przez błahostkę, swoją pracę i to, że pomimo planu i założenia, połączył jedno z drugim. Sam Damien nie czuł się tak komfortowo jak inni. Rozmowy o nim, o jego wnętrzu i charakterze, nie było czymś czego sobie życzył. Z drugiej strony sam się w to wepchnął i teraz, konsekwentnie jak zawsze, zamierzał zmotywować swój tyłek i trzymać poziom. Pomijając to nagłe zainteresowanie pracą blondyna albo jego studiami, obojętne. Miał charakterek, zdaje się, że bystry umysł i, być może dobrą pozycję tutaj. Damien starał się nie patrzeć na niego inaczej, dalej luźno rozłożony przy jego boku, z jednym kolanem niemalże opartym o kant stolika, przypominającym jak dużym facetem był. - Trafiony. Byłeś… Blisko zatopienia – powiedział, również wyciągając się po swoje piwo. Oparł je o kolano, częściowo również na udzie Klausa. Zdecydowanie wyglądał na upartego dominanta. Posłał blondynowi lekki uśmiech, zanim nie dopił resztek, dotrzymując mu tempa. – Masz racje… Jego strata – kiwnął głową, zabierając ramię i podnosząc się. Złapał w dłoni dwa puste kufle i sięgnął jeszcze po kolejnego. Chciał iść do baru, zamówić kolejne piwo. Być może się upić, spędzając miły, odprężający wieczór. – Miało. Ale skoro nie ma problemu… - wzruszył ramionami, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie ma po co ciągnąć tego tematu. Klaus był wolny, miał czas, a Damien nie zamierzał roztrząsać sytuacji sprzed klubu. Ten naprawdę nie musiał nigdzie iść, a Andy zajęty całowaniem się ze swoim chłopakiem i opowiadaniem mu czegoś entuzjastycznie, nawet nie usłyszał słów blondyna. - Jeszcze jedno? – zapytał, udając, że nie słyszał kwestii z powrotem. – Później będę mógł Cię odprowadzić – mówił, dopiero teraz na niego spoglądając. Grzywka opadła mu na oczy, nieco je przysłaniając. Potrząsnął lekko głową, już z kuflami w dłoniach. – Bo przecież po to przyszedłeś, co? – dodał, z lekką kpiną. Andy, w końcu zauważając co się dzieje pchnął kolejne szkło w ich stronę. – Dla mnie też, jeśli możecie – poprosił, posyłając szeroki uśmiech Klausowi. – I mógłbyś zaciągnąć go na parkiet. Byłby mniej sztywny – zaśmiał się cicho, a blondyn mógł usłyszeć pomruk z boku, że ten będzie sztywniejszy. Damien wywrócił ostentacyjnie oczami, nawet nie komentując.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Wto Lut 17, 2015 11:13 pm
Rzucił ot tak, że powinien się zbierać, raczej z typowej dla siebie kurtuazji niż faktycznej ochoty. Zawsze mógł wstać i wyjść, nie miał pięciu lat i wcale nie musiał nikogo prosić o pozwolenie na opuszczenie imprezy. Był dorosły. - Tak, poproszę. – Posłusznie oddał swój kufel w nadziei na otrzymanie kolejnego. Właściwie nie przepadał za tym rodzajem alkoholu, ale dzisiejszy dzień był na tyle dziwny, że postanowił ulec pokusie i spróbować przemóc się do tego złocistego trunku. Nie był najlepszym co kosztował w swoim życiu, ale i nie najgorzej smakował. Mimo wszystko wolał nieco inne napoje, ale narzekać z pewnością nie zamierzał. Gdy jednak dłużej się zastanowił, to z powodzeniem mógłby grzecznie odmówić i kupić sobie cokolwiek innego, co bardziej trafiłoby w jego poniekąd wybredny gust. Jednak nie zrobił tego. Wybitnie nie chciało mu się wstawać czy ruszać w stronę baru, a już z pewnością prowadzić konwersacji z barmanem, którego znał już za dobrze i wiedział, że ten z pewnością nie puściłby go zaraz po zamówieniu drinka. - Przyszedłem, żeby miło spędzić wieczór. Natomiast z takim tonem i nastawieniem nigdzie mnie odprowadzać nie będziesz. – Prychnął wyraźnie zirytowany sposobem w jaki odezwał się do niego chłopak. Naprawdę mógłby sobie już darować te głupie komentarze szczególnie, że zaczynało być całkiem przyjemnie i zamierzał zmienić o nim zdanie. Zamierzał, bo ten zamiar zdążył szybko się zmienić i ulotnić. Damien skutecznie odwiódł go od tego najwyraźniej głupiego pomysłu, ponieważ Klaus momentalnie zrobił się jakby mniej przystępniejszy i ewidentnie chłód zagościł w jego już i tak lodowatych oczach. - Wybacz Andy, ale w tej kwestii poniekąd podzielam zdanie Damiena. Jakkolwiek to brzmi widok tańczących mężczyzn jest dla mnie cokolwiek nietypowy i nie przepadam za tego typu rozrywką, dlatego jedynie uprzejmie podziękuję za propozycję rozrywki dla naszej dwójki. – A była to szczera prawda. Nie wiedział z czego to wynikało, ale taniec od zawsze kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z kobietą w roli partnerki i mężczyzny w roli prowadzącego. Koniec. - Jesteś moim dłużnikiem. – Zasugerował, gdy Damien wreszcie wrócił. Klaus nie zamierzał nikogo wyciągać na parkiet, to po pierwsze, a po drugie nigdy nie robił tego wbrew czyjejś woli, sam tańczył jedynie z kobietami, dlatego szanował czyjąś niechęć względem wicia się jak wija wśród innych ciał i tysiąca różnobarwnych świateł.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Sob Lut 28, 2015 5:02 pm
Damien przed odejściem posłał mu uśmiech. Jeden z tych mniejszych, ale wyraźnie wiele mówiących. Jeden z tych oznaczających odrobinę rozbawienia, pobłażliwości i zainteresowania. Klaus nie należał jednak do chłopców, którzy odruchowo postawili siebie w roli zwierzyny, Damien jednak mógł to zrobić za niego. Chłopak wrócił po chwili, z kuflami w dłoniach. A za nim, niczym cień przysiadł się kolejny chłopak witany głośnymi śmiechami i okrzykami. Krótka chwila harmidru, kiedy Damien pochylił się do twarzy Klausa, przystawiając ucho niemalże do jego ust. Słuchał go, pokazując tą odrobinę zainteresowania, której chyba blondyn potrzebował. Czuł to w kościach. - Odwiodłeś go od pomysłu tańczenia? – zapytał, na powrót bezbarwnym głosem z nutą rozleniwienia w głosie. Podał mu kufel z piwem, nie prostując się przez dłuższą chwilę. Wisiał nad nim, lekko pochylony. Grupa wokół nich dalej się przekrzykiwała, mówiąc jeden przez drugiego. Opowiadając plotki, żarty, zapewne pokrótce również tłumacząc historię Damiena i blondyna. – Faktycznie, jestem dłużnikiem – dodał, przeciągle, sięgając po własne piwo. Był jego fanem, a Klaus, ze swoim niemieckim akcentem i równie niemiecki imieniem, przecież powinien być jeszcze większym, cholernym, fanem. Ktoś wyciągnął w ich stronę słynną imitację papierosa, ale Damien pomachał przecząco ręką. A potem na blacie pojawiła się wódka i wszyscy po kolei dolali jej sobie do piwa. Andy mrugnął okiem do Klausa, a Damien, z dłonią w butelce, czekał na jakikolwiek znak, że ten zamierza w takiej samej mierze jak oni, bawić się niekoniecznie trzeźwo. - Coś konkretnego chodzi ci po głowie? Poza tańcem, odprowadzaniem i zapraszaniem Cię na kolacje? Fatalnie wyglądam w koszuli – usiadł jeszcze bliżej niego, znowu rozkładając się. Przerzucił rękę przez oparcie kanapy, wyciągając pod stołem jedną z nóg.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Nie Mar 01, 2015 4:39 pm
- Jesteście jak karaluchy – zabij jednego pojawią się trzy następne. – Rzucił z przekąsem, gdy wraz z powrotem Damiena dosiadł się do stolika kolejny znajomy wesołej gromadki. Miał wrażenie, że loża powoli pękała w szwach. Było ich zdecydowanie za dużo, a jeżeli pojawią się kolejni ludzie, to z pewnością trzeba będzie zmienić lokalizację na nieco większą. Problem polegał na tym, że w tym lokalu nie było większych miejsc do siedzenia, a jedyne loże jakie posiadali wydawały się wyjątkowo małe w porównaniu do tych z prawdziwego zdarzenia. I tak Andy pospieszył na ratunek – wskoczył swojemu facetowi na kolana, robiąc tym samym trochę więcej miejsca i dając reszcie odrobinę oddechu. W końcu siedzieli praktycznie jeden na drugim, nie żeby nie było fajnie, ale Klaus naprawdę nie miał już tych dwudziestu lat i mimo wszystko czuł się trochę nie na miejscu w towarzystwie roześmianych małolatów. Natomiast Damien... Damien może i wyglądał na kogoś młodszego, ale z nie tak znowu gigantyczną przepaścią między nimi, dodatkowo jego obojętna i małomówna osobowość sprawiała wrażenie kogoś dojrzalszego niż faktycznie jest. I sam już nie wiedział czy chciałby, żeby odprowadził go do domu czy raczej nigdy więcej nie pokazywał mu się na oczy. - Tak tylko rzuciłem. – Pomachał nie tylko głową, ale i rękoma jakby bronił się przed niewidzialnym wrogiem, co jasno miało oznaczać, że tylko żartował a Damien w ogóle nie musi się tym przejmować. Chociaż ten wcale nie wyglądał na kogoś kto zamierzał, był zbyt pewny siebie i obojętny na otaczający go świat, żeby ktoś obcy mógł tak łatwo nań wpłynąć. Szybko zaprotestował, zakrywając wręcz dłońmi swój kufel, ponieważ wcale nie widziało mu się zabójcze łączenie piwa z wódką. Doskonale znał te przedziwne zwyczaje jeszcze z czasów studiów, gdy znajomi z akademika testowali nowe sposoby na szybsze upodlenie się w ciągu jednego wieczoru. Co prawda u nich nazywało się to Ubot i zamiast zwykłego wlewania, do środka wrzucało się wywrócony kieliszek z wódką. - Pas. Lubię mieć kontrolę nad rzeczywistością... szczególnie, gdy nikogo nie znam. – Te ostatnie dodał o wiele ciszej, tak by przy głośnej muzyce praktycznie nikt nie był w stanie tego usłyszeć, chyba że Damien z powrotem przysunąłby głowę tak blisko jak poprzednio. - Rzadko który facet źle wygląda w koszuli. Z resztą powiedzmy, że jesteśmy kwita. No wiesz za to co było na górze. – Sugestywnie wskazał głową na sufit, mając na myśli początek ich spotkania i to w jaki sposób naskoczył na bogu ducha winnego Damiena, stojącego i palącego sobie w spokoju.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pon Mar 02, 2015 3:00 pm
Krótki i zwięzły komentarz Klausa został zignorowany. Może i dobrze, nie wszyscy mogli mieć poczucie humoru, albo dużą dozę dystansu do sytuacji czy docinek. Sam Damien puścił go mimo uszu, wybierając sobie to co chce usłyszeć, i to co zupełnie go nie interesowało. Nie czuł się w obowiązku besztać blondyna i jego zdecydowanie zbyt ostry języczek. Zamiast tego zamknął sobie usta piwem z odrobiną wzmacniacza. Na szczęście należał do ludzi, którzy mogli się pochwalić mocną głową, ale to widać było nawet po jego gabarytach. - Nie umiesz korzystać z okazji, co? – Damien pokręcił lekko głową, znowu bawiąc się jego kosmykami. Przeciągał je w jego palcach, bardziej jakby sprawdzał ich miękkość, niż chciał sprawdzić przyjemność Klausowi. Czuć było to w jego ruchach, dużych dłoniach i… Kosz czasami nie oznacza prawdziwego „nie”, prawda? Srebrny, długi kolczyk w kształcie krzyża mógł się odbić o skroń Klausa, albo ją połaskotać. Zimno tworzyło kontrast do ciepłego ciała obok, a przez ścisk w loży się ciężej oddychało. Do tego niski głos, szepczący do jego ucha. Ciężko było powiedzieć „nie”, kiedy się w to weszło. - To całkiem ironiczne, wiesz? – powiedział w końcu, zabierając rękę od jego włosów. Zimna zawieszka od bransoletki na dłoni musnęła jasną skórę na karku przez przypadek. – Lubisz mieć kontrolę nad rzeczywistością, a doprowadzasz do sytuacji, kiedy przecież nie masz – sprowadził go na ziemię, kładąc rękę na jego udzie. Przesunął nią, ściskając ją z wyczuciem. – Tak jak na górze – szeptał, z coraz wyraźniejszym brytyjskim akcentem, gdzie Klaus musiał skupiać się na zrozumieniu słów, zamiast na odepchnięciu dłoni Damiena. Szeptał te wszystkie hipokryzje, bo przecież on kontrolował sytuację. – Tak jak teraz – był ciekaw czy dostanie po łapach czy jednak nie. Czy długi blat, po którą schowane były ich nogi, sprawi, że Klaus jednak nie poczuje się zawstydzony. Chwilo na nich nawet nikt nie patrzył, a Damien mógłby nawet wsunąć mu rękę pod spodnie, i przez pierwszych parę sekund nikt nie zwróciłby na niego uwagę. -Przestań… Proszę, przestań – Andy zaśmiał się i odsunął od siebie ręce jego chłopaka, podnosząc się. Odchrząknął teatralnie, a potem pomachał rękami. – Po tej kolejce idziemy do nas – wskazał na siebie i swojego chłopaka palcami. – I tam opijemy mój awans – dodał, i wychylił się po butelkę wódki. Mrugnął okiem do Klausa. –Daj się porwać swojemu chłopakowi. Będzie fajnie – zaśmiał się cicho i lekko chrapliwie. Wyraźnie mówiąc, że blondyn jest mile widzianym gościem.
Klaus Cynical Charlatan
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 19/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pon Mar 02, 2015 4:18 pm
Przyjrzał się młodzieńcowi uważniej, o ile w ogóle to było możliwe w tych utrudnionych warunkach. W klubie być może nie panowały egipskie ciemności, ale co trochę błyskające różnokolorowe światła, przede wszystkim sztuczne i raczej skąpe światło, dym, tłok, ścisk i wiele innych czynników sprawiło, że Klaus wcale nie miał najlepszej okazji by móc mu się dokładnie przyjrzeć. Tak jak teraz, zrobił to ledwie przelotnie, bo ktoś z tyłu szturchnął go łokciem i już musiał spieszyć na ratunek, by nie rozlać piwa. - Kiedyś się nauczysz, że nie trzeba korzystać z każdej, tylko tej konkretnej. – Posłał mu nieodgadniony uśmiech, trochę pobłażliwy z nutą niespotykanej dotąd łagodności. Szybko jednak minęła ta zbyt otwarta postawa, albowiem Damien dobrał się do włosów Klausa, co ten uznał za wyraźny sygnał, by móc coś podejrzewać. Znalazł się też zdecydowanie za blisko, o ile jakąkolwiek bliskość przy tym ścisku można było uznać za nie tyle przypadkową co naumyślną i specjalną. Mimo to jego ciało dodatkowo spięło się, gdy szybko porzucił zabawę złocistymi puklami a w zamian za to wsadził rękę tam gdzie nie powinien. Zesztywniał na chwilę i zmrużył kocio oczy, co jasno sugerowało, że młodzieniec posuwa się za daleko w swych śmiałych poczynaniach a to już nie odpowiadało poważnemu prokuratorowi. Nic jednak początkowo nie powiedział, bo nie chciał też rzucać się o byle rękę na udzie. Nie był jakąś tam dziewicą czy innym prawiczkiem, by mieć wąty o coś tak trywialnego, jednak jego czyny w połączeniu ze słowami i kontekstem były zdecydowanie nie na miejscu, co dodatkowo zdenerwowało Klausa. Długo rozważał swoją reakcję od stonowanego wybuchu, bo widowiskowe spoliczkowanie bezczelnego szczyla, któremu ewidentnie się coś pomyliło. Jednak im dłużej słuchał jego słów musiał połknąć gorzko smakującą dumę, żeby przyznać mu choć po części rację. Sam zszedł na dół, sam się zgodził spędzić z nimi wieczór. Nie mógł narzekać czy choćby tupać nóżką, że wszystkiemu winien jest Damien, niemniej jednak ten... Był tak irytująco bezczelny, że niemal pociągający, ale wciąż kurewsko bezczelny. Wsunął pod stół i swoją dłoń, umiejscawiając ją dokładnie na tej, która błądziła po jego udzie i wcisnął w nią swoje paznokcie, z premedytacją, na tyle boleśnie, by się cofnęła. - Muszę iść. Teraz. – I nie zamierzał się tłumaczyć czy pozwolić się zatrzymać, spiorunował też wzrokiem Damiena na wszelki wypadek, jakby ten nie chciał dać mu przejść czy próbował w jakikolwiek fizyczny sposób zatrzymać. - Mój chłopak też. O tej porze jest niebezpiecznie. – Chrząknął, podchwytując określenie jakim Andy zdążył ochrzcić Damiena. Nie czekając ruszył do wyjścia, przedzierając się przez gąszcz stłoczonych ciał. Ludzi nagle tak przybyło, że ledwo wydostał się na schody i pomknął w górę, na powierzchnię, żeby zaczerpnąć świeże powietrze. Dzisiejsza noc była wyjątkowo ładna.
Damien Awanturnik
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 24/01/2015
Temat: Re: Nightclub Pon Mar 02, 2015 10:46 pm
Nauczy? Być może. Chwilowo jego brak taktu i wyczucia, rekompensował fakt, że nie korzystał z każdej sytuacji… Przez nieco inne pobudki. Czuł, że się w tym nie zgadzają. I wiedział, że albo blondyn jest starszy albo ma w sobie tą irytującą, doprowadzającą do szału cechę, zwaną arogancją. Mógłby go za nią zmiażdżyć. Słowa jednak nie brzmiały na tyle oschle i ostro, aby się o nie kłócić… Więc klasycznie Damien je zignorował. Puścił mimo uszu, niczym jęczącą za jego ramieniem duszyczkę potrzebujących uwagi, ocalenia przed samą sobą albo po prostu solidnego sprowadzenia na ziemię, a dosadniej – dostania po tyłku. Za to paznokci zignorować już nie mógł. Cofnął rękę z cichym sykiem i wykrzywieniem warg, w średnio przyjemnym wyrazie. Bok górnej wargi uniósł się w pogardliwy sposób, pokazując całe poirytowanie wybuchające w jednej chwili w Damienie. Dotknął palcami wierzchu swojej dłoni. Mógł się założyć, że miał tam półksiężyce. Piekło. Miał ochotę go mocniej ścisnąć za udo, jego wnętrze. Albo coś bardziej okrutnego i zapewne wyszukanego. Zwykłe tego nie robił… Ale w jakiś pokręcony sposób nie mógł uderzyć faceta, którego podrywał. Nawet jeśli ten ruch niespecjalnie mu pasował. Cała sprawa jednak zmalała do rangi absurdalnych wymysłów, bo Klaus podniósł się z kanapy, dokładnie przed jego twarzą pokazując swój tyłek opięty w wąskie spodnie. Jeśli Damien miał jakiekolwiek powody do gniewu, właśnie zniknęły. Lekkie zakołysanie biodrami i lawirowanie między nogami jego towarzyszy. Podniósł się, dopijając połowę swojego piwa za jednym zamachem. Odstawił kufel i pożegnał się z towarzystwem, nie spiesząc się wybitnie. Klaus dostał pół minuty dla siebie, chociaż mógł mieć pewność, że brunet pójdzie za nim. Trochę jak pies, trochę jak drapieżnik. Może pocieszenie na ten kiepski wieczór, chociaż ta myśl nawet przez głowę by mu nie przeszła. Wyszedł na zewnątrz, wyciągając od razu z kieszeni papierosy. Wsunął jednego do ust, szukając wzrokiem blondyna. Parę kroków przed siebie i stanął przed nim, wypuszczając w niebo dym. Światło latarni było słabe, więc Klaus dalej nie mógł w pełni zlustrować go wzrokiem, widząc detale czy niedoskonałości. Wysoki, umięśniony z brązowymi włosami i jasnymi oczami. Kolczykami, fajką i lekko uniesionymi brwiami. - Wiesz ile mnie będzie kosztować wyplątanie się z „chłopaka”? – zapytał, strzepując popiół na ulicę. Nie wiedział do którego z nich idą, w jakim kierunku, co planują. Na szczęście nie należał do ludzi, którzy pchali się w wiadomą sprawę, a potem spuszczali głowy czy podkulali ogony. – Prowadź.